środa, 31 października 2012
Słonecznik #8
Wkrótce nadeszło to tzw. przedzimie, którego Natalia z całego serca nienawidziła. Ciągle łaziła nabzdyczona, naburmuszona i nic się jej nie podobało. Wrzeszczała i krzyczała, a że nie miała za bardzo na kogo, ( bo na szefa nie wypada ) to zwykle padało na Figę. W tym okresie Natka przechodziła także okres, w którym nie szła jej praca. Praca twórcza idzie się wtedy, krótko mówiąc, jebać. I właśnie wtedy szef Natki jest bliski jej wyrzuceniu, butelki po Finlandii walają się po kątach, stół zabrudzony jest farbami, kredkami, mazakami, a gdy dzwoni do niej Kostek, by najnormalniej w świecie pogadać, ona zaczyna na niego wrzeszczeć i czepiać się o byle co, choć najczęściej chodzi o jego brak obecności i o to, że Figa potrzebuje ojca, a on lata sobie po świecie i pieprzy facetów. Zwykle dodaje także, że jeśli Figa będzie miała spaczony światopogląd to tylko i wyłącznie przez niego, a gdy Kostek jej odpowie, że na pewno nie przez matkę alkoholiczkę i kobietę niestabilną psychicznie, to Natka rzuca słuchawką i najbliższy kąt i głośno klnie.
Załamanie nerwowe to przy tym nic.
Natomiast Figa żyła wtedy swoim życiem i mało kiedy przejmowała się losem matki, bo to i tak nic by nie dało. Spokojnie czekała aż jej to przejdzie, często wychodziła, czasem nawet nocowała u Filipa, zostawiając Natalii tylko krótki liścik, lub pisząc mało składnego SMS'a.
Z pierwszym śniegiem wszystko wracało do normy.
Ale nie tym razem. Tym razem było zupełnie odwrotnie. To Natalia żyła swoim życiem i była przeszczęśliwa. W jej domu było żółto od słoneczników. Natalia cały swój wolny czas poświęcała malowaniu. Natomiast Figa miała humory jak nigdy. Głównie zaczęło się od tego, że Filip zakochał się w dziewczynie z biblioteki i jak się później okazało, jest ona dziewczyną Kuby, kapitana koszykarzy. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że Filip poświęcał Fidze dużo mniej czasu niż zwykle. W wolnych chwilach chodził do biblioteki i próbował poderwać Karolinę na wszelkie sposoby, ale nic z tego nie wychodziło. A potem już było coraz gorzej. Figa opuściła się w nauce i tylko niemiecki jej dobrze szedł, bo cały czas przychodził do niej Jochen, podnosząc ją tym samym na duchu. Poza tym gdzieś przed 11 listopada Figa stwierdziła, że jest gruba i zaczyna dietę. Natalia próbowała z nią rozmawiać, ale przynosiło jeszcze gorsze skutki.
*
Natalia właśnie pichciła coś na kolację, co według niej było wspaniałe, według Krzysia przeciętne, aczkolwiek z pewnej strony doskonałe, a według Figi okropne, tłuste i nienadające się do jedzenia.
- Wiesz... mogłaś chociaż zrobić jakieś warzywa i rybę - mruknęła niezadowolona Figa, siadając na parapecie.
- Wiesz... jak chcesz to zaraz ci odstąpię kuchnię i sama sobie zrobisz to, co będziesz chciała. - Natalia uśmiechnęła się sztucznie do córki i pomieszała sos.
- Dzięki, ale nie! Idę do pokoju, wiesz?! I sobie siedź tu z Krzysiem, proszę bardzo! - warknęła, machając rękami, jakby chciała odlecieć.
Chwilę później na podwórko zajechało czarne Audi Krzysia.
- Cześć, Słońce! - krzyknął wesoło do Natki i wręczył jej bukiet róż. - Przepraszam, ale nie mieli dziś słoneczników.
- Nic się nie stało, Słoneczniku! Wejdź, już podaję obiad.
W środku było niesamowicie ciepło i tak samo pachniało. Krzysiek poczuł się jak w domu, u mamy. Do szczęścia brakowało mu jeszcze czegoś, ale nie wiedział dokładnie czego.
- Może ci pomóc?
- Nie, nie, dziękuję. Przyjechałeś wręcz idealnie. O, i nawet ciasto się już zrobiło.
- Ciasto?! - zawyła Figa, która pojawiła się znikąd na dole. - Ty mnie nie kochasz! Przyznaj się, nie kochasz mnie!
- Am... cześć, Figa? - wtrącił cicho Krzysiek, który jednak szybko zaczął żałować, że w ogóle się odezwał.
- Figa, nie rób fochów i siadaj przy stole - odparła obojętnie Natka, wyjmując ciasto z piekarnika.
- Ty mnie nie rozumiesz! Wiesz, co? A jedz sobie te ciasta, a ja wychodzę ! -krzyknęła rozpaczliwie i pobiegła do przedpokoju, by założyć buty.
- Ale Figa!, przecież jest już ciemno - wtrącił Krzysiek.
- To mnie ktoś zgwałci i jutro przeczytacie o mnie w gazecie, o! Do widzenia !
Nastolatka trzasnęła drzwiami. Miała wrażenie, że wszystko to, co robi i mówi jest złe. Wyżywała się na wszystkich w każdy możliwy sposób.
Wiatr wiał jakoś mocniej. Figa opatuliła się kurtką jeszcze szczelniej, ale mało to dało. Wtedy zaczęła żałować, że nie wzięła czapki i szalika. I telefonu. Przyspieszyła nieco i wtedy coś przeraźliwie głośno zahamowało i zatrąbiło. Dziewczyna stała na samym środku jezdni, ale na pasach, a tuż przed nią stał piękny Harley. Schodził z niego jakiś mężczyzna, który jednak szybko okazał się nastolatkiem bez kultury.
- Jak ty chodzisz ?! - warknął chłopak, sprawdzając, czy nie ma żadnej rysy.
- Jak jeździsz?! - odparła arogancko Figa, która już w ogóle nie czuła zimna. - Byłam na pasach, miałam pierwszeństwo!
- Sranie w banie. Jeszcze chwila i bym cię przejechał! - Figowska poczuła, że chyba jednak mu przykro. - Tyle nieprzyjemności przez taką idiotkę ! - dodał po chwili.
Figa przymrużyła oczy i odruchowo zacisnęła pięści. A on stał, jakby czekał na jej reakcję.
- Idiotce ? - powtórzyła cicho. - Ty dupku! Jakim sposobem ty możesz na tym jeździć?!
- Dobra, dobra. Wixa czeka, nie będę z tobą gadał, Mała Idiotko. - Chłopak wsiadł na motor i uśmiechnął się krzywo w stronę Figi, która na odchodne pokazała mu środkowy palec.
- Mała Idiotka - prychnęła i po krótkiej chwili postanowiła wrócić do domu na szarlotkę z lodami.
_____
umca, umca
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To Maciek, tak? Maciek jest grr, mrr i ciulowo samolubny, ale ma Harleya! Więc mu wybaczam.
OdpowiedzUsuńFiga jest zazdrosna i ma problemy w szkole ze wszystkimi przedmiotami oprócz niemieckiego, BO SZOPS! Me gusta <3
O, padaka psychiczna przeszła z Natki na Figę, biedna. No ale dobrze, że Jochen z niemca trzyma. Może postawi na nogi też z innego powodu i mam nadzieję, że nie knujesz nic z tym dupkiem od Harleya.
OdpowiedzUsuńJochenie, mam małe problemy z niemieckim.
OdpowiedzUsuńWzdycham sobie nad tym po raz enty, bo Natka jest taka kochana <3