poniedziałek, 24 grudnia 2012

Słonecznik #20;ostatni


   Maciek zniknął i raczej nikogo to nie zdziwiło. Tacy ludzie, jak on, zawsze chodzą własnymi drogami. Zupełnie jak koty. Tak w sumie, to nie było czasu na przejmowanie się Maćkiem i nawet Figa powoli o nim zapominała, choć przeżyła z nim kilka chwil. I tych dobrych i tych złych. Tak w zasadzie to ona sama nie mogła sprecyzować, co do niego czuje. Z jednej strony bardzo ją do niego ciągnęło, nie mogła przestać o nim myśleć. Nadal nie może zapomnieć, choć próbuje, bo wie, że ich znajomość to nie jest nic dobrego. Maciek chyba czuł podobnie, dlatego się usunął i po prostu wyjechał.
   Przygotowania do ślubu w końcu ruszyły na dobre. Każdy miał kreacje i odpowiednie dodatki, menu ustalone, sala zamówiona, goście zaproszeni, kościół udekorowany, świadkowie także są. I wszystko w końcu wróciło do normy. A najszczęśliwsi znów byli Natka i Krzyś.
   Siedemnastego maja odbył się wieczór panieński Natki i wieczór kawalerski Krzysia.
   Natalia spędziła go w towarzystwie Moniki i Olgi - koleżanek z pracy. Wpadło też parę innych dziewczyn, m.in żona Maćka Dobrowolskiego, dziewczyna Zbyszka oraz żona Oliega. Figa powiedziała, że chętnie zostanie, ale gdy dowiedziała się, że nie będzie striptizera, zrezygnowała i poszła na noc do Filipa. I tak początkowo miał wyglądać ten wieczór. Pierwsze przyszły Monika i Olga z butelką czerwonego wina, więc, jak to zwykle one, zaczęły się nad sobą użalać, że już prawie mają czterdziestkę, a tu zero faceta, zero dzieci i zostaje tylko praca. Nawet nie ma porządnego seksu. Natalia powoli uwierzyła, że to serio będzie tak wyglądać, ale wszystko się zmieniło, gdy wpadły inne dziewczyny. Każda z butelką wódki w ręku.
   - Natalka, a oto atrakcja specjalna! - wrzasnęła głośno Aśka, kiedy próg mieszkania przekroczył wysoki i bardzo umięśniony brunet. ( Nie, nie był to Krzyś.)
   - Striptizer? - mruknęła Natka w stronę Aśki, która cicho zachichotała.
   Monika zajęła się alkoholem, bo ostatnio tylko to jej wychodziło, a reszta aż podskakiwała z radości, kiedy striptizer powoli, pomalutku się rozbierał.
   Krzysiek natomiast spędził w wieczór w towarzystwie kolegów z klubu i reprezentacji. Wieczór ten spędzili u Zbyszka na wsi, z tym, że teraz było lato, więc spokojnie mogli wskoczyć do pobliskiego stawu. I tak zrobili już po pierwszym głębszym. Po jakiejś godzince wrócili do domku i było podobnie jak na Sylwestrze. Nikola bawił się drinkami, Piter zajął się sprzętem, a Jochen był Dj. Gdzieś koło dwudziestej drugiej pojawiło się kilka striptizerek, muzyka nagle umilkła, Nikola przestał robić drinki. Wszyscy faceci stanęli jak wryci. A potem dziewczyny zaczęły swoją robotę i impreza trwała dalej.

   Ślub zaczynał się o godzinie czternastej, więc o dziesiątej każdy musiał się w miarę ogarnąć. A w szczególności Krzysiek i jego świadek, czyli Zbyszek. Łazienka była zajęta już od samego rana. Najpierw przez Krzyśka, który zniknął już około ósmej i pojechał do mieszkania Zbyszka, by tam w spokoju przygotować się do ślubu, bo wiedział, że w domu będzie istny harmider. Jeszcze jak mają przyjść koleżanki Natki. Babiniec jak się patrzy. Tak więc już od dziewiątej Monika i Olga wpadły, obudziły Figę, Natkę i zaczęło się! Malowanie paznokci, robienie fryzur, makijaże, kreski, tusze, szminki, lakiery, perfumy, spinki, lokówki, prostownice. Koło dwunastej wpadła Aśka w pięknej pomarańczowej sukience i idealnie prostych włosach. Natka już też prawie była gotowa, bo trzeba było przyznać, że Monika i Olga były świetnymi makijażystkami, fryzjerkami i stylistkami w jednym. Tak więc zostało im jeszcze sporo czasu, by zrobić bóstwo z Figi. Najpierw zrobiły jej delikatne fale, potem idealnie dobrały makijaż, a na koniec stwierdziły, że Natka była niepoważna, kupując Fidze czarną sukienkę i szybko wybiegły z domu, krzycząc coś, że wrócą za pół godziny z nową. I wróciły z bardzo ładną, dziewczęcą sukienką w kolorze błękitu. Wszystkie zgodnie uznały, że ta sukienka jest dużo lepsza od poprzedniej i właśnie wtedy przyjechał Zbyszek swoim autem.
   - A gdzie Krzysiek? - zdziwiła się Aśka.
   - Mama jest staroświecka i uważa, że to przyniesie jej pecha - odparła Figa i przewróciła oczami.
   Monika i Olga wsiadły do samochodu Olgi, a Natalia, Figa i Aśka szybko wskoczyły do samochodu Zbyszka, bo dochodziła czternasta.
   I właśnie przed kościołem stał Krzysiek, co chwila zerkający na godzinę. Najpierw wysiadła Figa, szybkim krokiem skierowała się w stronę kościoła i usiadła w  pierwszej ławce obok rodziców Krzysia. Odruchowo odwróciła się za siebie. Siedziała tam siostra Krzyśka, ale nie zobaczyła Maćka. Chyba się zawiodła. Ale więcej nie zaptrzątała sobie tym głowy, bo zabrzmiał Marsz Weselny i oczy wszystkich skierowane były w kierunku pary młodej. Obydwoje wyglądali naprawdę obłędnie, jak z bajki. I ten welon Natali, sięgający aż do samych stóp, i ten uśmiech Krzyśka, i wszędobylscy siatkarze. To chyba najbardziej podobało się koleżankom Natalii.
   Sama Natalia miała łzy w oczach przez całą mszę. A gdy już doszło do składania przysięgi małżeńskiej, popłakała się jak małe dziecko. Nie mogła nic powiedzieć.
   - Ja, Krzysztof, biorę sobie ciebie, Natalio, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci - powiedział powoli Krzyś.
   W tym momencie nawet Figa uroniła jedną łzę.
   - Ja, Natalia, biorę sobie ciebie, Krzysztofie, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że ci nie odpuszczę aż... tfu! - Natalia zatrzymała się i zakryła twarz w dłoniach. Ludzie w kościele delikatnie się uśmiechali.
   - Już mi nie odpuścisz? - wyszeptał Krzyś z ciepłym uśmiechem na twarzy.
   - ... I że cię nie opuszczę aż do śmierci. Taki mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - Natalka szybko się zreflektowała.
   - Natalio, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świątego. - Krzysiek powoli wsunął obrączkę na palec Natalii.
   - Krzysztofie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności w imię Ojca i Syna i Ducha Świątego. - Natalia włożyła obrączkę na palec Krzysia.
   - Teraz możecie się pocałować - szepnął ksiądz z delikatnym uśmiechem.
   Krzysiek wpił się w usta Natalii, zakrywając ich welonem. Wszyscy zaczęli głośno klaskać. Mama Krzyśka, Monika, Olga zaczęły płakać jak głupie. Natalia i Krzyś wyszli z kościoła i od razu rzucił się na nich tłum gości z życzeniami, a po życzeniach nadeszło długo oczekiwane rzucanie bukietem. Monika i Olga zaczęły się wręcz bić o niego, więc w sumie rzeczy żadna go nie dostała i wylądował on prosto w dłoniach Aśki. Potem wszyscy pojechali na długo wyczekiwaną zabawę i choć początkowo miało być bez muzyki, to Krzyś absolutnie się nie zgodził i był tradycyjny zespół, grający disco polo i jego decyzja okazała się bardzo dobra. Natalkę co chwilka porywał jakiś mężczyna do tańca, Krzysiek udawał, że nie widzi, a Figa przesiedziała samotnie, sącząc od dwóch godzin pół lapmki wina.
   - Co tam? Zmęczona? Niezadowolona? A może zakochana? - Jochen usiadł obok Figi i wziął ciasto.
   - Nie wiem. Chyba zmęczona. To długa historia.
   - Mamy czas, mamy całą noc!
   - Chyba się zakochałam. Ale to głupie, co nie? Tylko to jest bardzo dziwne. Faceci są dziwni.
   Jochen zamyślił się przez chwilę.
   - Czy ja wiem... myślę, że za dużo kombinujesz. Chodź zatańczyć, od razu ci się poprawi!
   Figa przystała na propozycję Jochena i już chwilę później wariowała z nim na parkiecie. I znów zapomniała o Maćku, będąc w objęciach Niemca, ale nagle muzyka ucichła, a na scenie pojawił się właśnie on. Figę znów zamurowało i błagała, żeby był to sen. Ale jakże piękny ten sen!
   - Ja przepraszam za całe zamieszanie, ja jestem tutaj tylko na moment. Jestem tutaj dla pewnej dziewczyny. Nie będę śpiewać, nie będę tańczyć. Tylko coś powiem. - Maciek zszedł ze sceny i podszedł do Figi. - Gdybym mówił językiem ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar proprokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Kocham cię, Faustyna.

_____
Powiem Wam, że miałam zamiar w ogóle tego ( tego, czyli maćkowego występu ) nie pisać i zrobić 'happysad'. No ale wiem, że byście mnie zabiły, gdyby Figa, przepraszam - Faustyna, nie byłaby z Maćkiem.
I jeszcze chciałam podziękować, że byłyście ze mną, że wytrzymałyście te 20 rozdziałów. Dziękuję <3 Jesteście cudowne! A ja się popłakałam, gdy to czytałam, Boże o.O Będę tęsknić za Natką, Krzysiem, Figą, Maćkiem... i tak dalej...
A teraz zapraszam Was na  paradise-in-you.
A czy tutaj coś będzie? Możliwe, możliwe : >

Ty mnie z całej siły kochaj! <3

No i jeszcze chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego! Wesołych Świąt, superaśnych prezentów, wyszczałowego Sylwestra, żeby całe żarcie poszło w cycki i żeby Was Maciuś motorem woził! 
Trzymać się! 
 

czwartek, 20 grudnia 2012

Słonecznik #19


    Zamurowało go. Spóźnia. Okres. Boże.
    - Figa, nie, nie, kłamiesz. Powiedz, że kłamiesz! - krzyknął, łapiąc ją za ramiona. Patrzył w jej niebieskie oczy i już wiedział, że nie kłamie. Widział w nich przerażanie i jednocześnie złość.
    - Maciek, do cholery! Mów! - warknęła prawie ze łzami w oczach. Prawdę mówiąc, domyślała się wszystkiego, ale bała się powiedzieć to na głos.
    - Ale obiecaj, że nie wpadniesz w furię i od razu pójdziemy do lekarza. Obiecaj.
    - Obiecuję, mów!
    Westchnął głośno, ułożył sobie wszystko w głowie i zaczął mówić :
    - Zrobiłem tę cholerną imprezę. Nawet nie wiem, po co. Ty przyszłaś jakoś jeszcze wcześnie. Chciałem... chciałem jakoś cię do siebie przekonać. Tak, wiem, nic nie mów. To najgłupszy pomysł, jaki mi kiedykolwiek przyszedł do głowy. I ty się bardzo zdenerwowałaś, znów zaczęłaś mnie wyzywać, trochę za dużo wypiłaś i znalazłem cię jakoś koło północy. Nic nie kojarzyłaś, wyglądało to, jakbyś odpłynęła. Zaniosłem cię do pokoju, położyłem na łóżku, a ty wtedy powiedziałaś, że chcesz się ze mną kochać. Figa, ja byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi w tym momencie, ale wiedziałem, że ty jesteś pijana i nie wiesz, co mówisz. Próbowałem wybić ci to z głowy, ale znów okazałem się dupkiem, tym cholernym dupkiem!
    I wtedy wszystko jej się zaczęło przypominać. To piwo, które wylała na Maćka, te papierosy i ten seks. Pamiętała to. Teraz to jej zrobiło się głupio, że upiła się, a potem jeszcze zwaliła na niego winę.
    - Maciek, przepraszam cię... Boże, jaka ze mnie idiotka, przepraszam! - Przytuliła się do niego. Czuła się bezpiecznie, pragnęła tego. Zaczęła płakać, nawet nie wiedziała czemu. Ze smutku - to jasne. Przecież mogła być w ciąży. Ale ten płacz nie do końca był smutny. Ale i szczęśliwy? Czemu miałby być szczęśliwy? Bo teraz się do niego tuli? Przecież ludzie z dnia na dzień się nie zmieniają. Czego miałaby od niego oczekiwać? Że nagle z takiego Maćka zrobi się cudny, piękny i ułożony Maciuś?
    - Spokojnie, nie przepraszaj. To ja wszystko pieprzyłem. - Przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie, pogładził dłonią jej włosy i znów byli w raju. Obydwoje. Ale na jak długo?
    Kilka minut później stali w kolejce, by kupić test ciążowy. To wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne. Figa była zupełnie roztrzęsiona, nie mogła nawet stać w miejscu, więc usiadła na jednym z krzeseł w aptece.
    - Kupiłem. Więc... może pójdziemy gdzieś i sprawdzimy, czy... Czy jesteś w ciąży - wyjąkał, ciężko oddychając.
    - Tak, tak, chodźmy.
    Figa wzięła go za rękę. Było jej duszno, słabo i najchętniej schowałaby się pod kołdrę, i usnęła na miesiąc, ewentualnie dwa. Ostatni miesiąc był dla niej stanowczo za ciężki. Dla Maćka też nie był on łatwy. Postawił wszystko na jedną kartę. Albo Figa, albo dalej bawi się w niegrzecznego chłopca. Wybór był prosty, gorzej z wykonaniem.
   Weszli do jakiejś kawiarni. Figa od razu poszła do toalety, a Maciek zamówił dwie herbaty. Figi nie było trzy minuty. Przez te trzy minuty Maciek myślał, że nie wysiedzi. Cały czas błagał, by wynik wyszedł negatywny. Co chwila spoglądał w stronę toalety, stukając przy tym opuszkami palców w stół. W końcu Figa wyszła, a on już wiedział, że wszystko będzie dobrze.
   - Nawet nie musiałam sprawdzać. Dostałam okresu, przepraszam za całe zamieszanie, mam nadzieję, że więcej takich sytuacji nie będzie. Cześć, Maciek - powiedziała i uśmiechnęła się krzywo. Po chwili odwróciła się na pięcie i wyszła z kawiarni. Zostawiła go samego z jeszcze większym bałaganem w głowie niż godzinę temu. Już sam nie wiedział, co o tym myśleć, ale wiedział, gdzie pójść.
   Nie. Nie był to ani żaden klub, ani jakieś miejsce dla ćpunów, ani dom Natki, ani też centrum miasta. Maciek pojechał na cmentarz. Przed wejściem kupił mały, czerwony znicz i zapalił go na jednym z wielu zaniedbanych grobów. Były na nim tylko znicze od Maćka, te same czerwone znicze. Przychodził tu co najmniej raz w miesiącu, gdy po prostu się wyciszyć, zrelaksować, pomyśleć.
   - Kto to? - usłyszał wysoki, kobiecy głos. Głos Figi. O mało co nie stracił równowagi.
   - A ty tutaj skąd? - prychnął, jakby znów był tym samym dupkiem i idiotą.
   No chwila, przecież ludzie nie zmieniają się ot tak. A już szczególnie nie Maciej.
   - Obiecałeś być szczery w stosunku do mnie. Opowiedz mi swoją historię - odpowiedziała spokojnie, siadając obok niego na malutkiej, drewnianej ławce.
   - A co jeśli nie mam na to ochoty?
   - Ale ja mam ochotę. Otwórz się przed kimś, Maciek.
   To jej Maciek w jej ustach zabrzmiało tak miło, jak przyjemnie, tak cudownie. Zaczął czuć, że ktoś chce go słuchać, że ktoś w ogóle może go słuchać.
   - Zaczęło się dwa lata temu. Właściwie to dwa i pół. Nieważne. Wpadłem w takie, a nie inne towarzystwo. Już wtedy zacząłem handlować. Z początku szło bardzo dobrze, sama rozumiesz. Potem chcieli w to wciągnąć Karolinę. Sprzeciwiłem się, ale... Figa, ty nie zrozumiesz. To jest takie trudne. Pomiędzy mną a Karoliną nawiązała się jakaś więź. Nie wiem, czy można to było nazwać miłością, chyba nie. Bardzo mocna przyjaźń. I ona zaczęła ćpać. Figa, ja tez brałem, ale tylko czasem i tylko wtedy. Od dwóch lat jestem czysty.
    - Co się stało z Karoliną? - spytała Figa, patrząc gdzieś w dal.
    - Leży tutaj. Przedawkowała. I to moja wina, rozumiesz? Moja.
    Figa westchnęła głośno i bardziej przyjrzała się tabliczce na grobie.
    - Maciek, co mam ci powiedzieć? Nie powiem ci, że było dobrze, że jest dobrze, że będzie dobrze. Nie było dobrze, przecież wiesz. Czy teraz jest dobrze? Dobrze chyba nie, ewentualnie lepiej niż było. A czy będzie dobrze? Nie jestem jasnowidzem.
    Figa delikatnie musnęła jego usta swoimi i odeszła bardzo powoli, jakby z myślą, że Maciek ją złapie, dogoni i pocałuje. I będzie dobrze. Ale tak nie było, a następnego dnia Maciek zniknął. Wyprowadził się.

_____
No ja wiem, że to masakra, że gorzej się nie dało, ale łapcie, bo to przedostatni :<
Dwudziestka w Wigilię, wtedy Wam złożę życzenia :*

czwartek, 13 grudnia 2012

Słonecznik #18


   Błędy. Mamy prawo je popełniać, ale najważniejsza rzecz to wyciągnięcie wniosków i ewentualna poprawa. Błąd popełnił każdy i ty, i ja i oni też. A najgorsze są skutki i ta cholerna niemoc.
   Figa obudziła się pierwsza. W domu było cichutko, słychać było tylko oddech Maćka. I wtedy zorientowała się, że jest zupełnie naga. Nie mogła sobie nic przypomnieć, krew pulsowała coraz szybciej, głowa bolała coraz mocniej, łzy napływały do oczu. Panika, strach, przerażenie. Wstała z łóżka i zaczęła zbierać ubrania z podłogi. Szybko pobiegła do łazienki, by wziąć krótki prysznic. Czuła się brudna, zmęczona i nie wiedziała, co się tak naprawdę stało. Założyła czystą bieliznę i stary, wyciągnięty, pomarańczowy sweter. Na dole panował jeszcze gorszy bałagan niż na górze. Nawet nie chciało się jej na to patrzeć. Wyciągnęła z lodówki butelkę zimnej, wręcz lodowatej wody i duszkiem wypiła prawie jej połowę.
    - Dobrze, że pijesz - usłyszała tuż za sobą niski głos Maćka. Odruchowo przygryzła wargę. - Jak się czujesz? - spytał z troską, podchodząc bliżej.
    Figa odwróciła się. Wtedy zobaczyła, że jest calutki podrapany i jakoś żal jej się zrobiło tego Maćka idioty. Ale przypomniała sobie, że to jednak zwykły dupek i ćpun.
   - Jak mam się czuć? Obudziłam się rano z potwornym bólem głowy i zupełnie naga, a jakby tego było mało, to obok leżałeś ty! Możesz mi to wyjaśnić?
   Maciek przetarł twarz i głośno westchnął.
   - Tak, zaraz ci wytłumaczę, ale nie teraz. Trochę się ogarnę, bo mam mordę jak ciężarówka - odparł z delikatnym, aczkolwiek wymuszonym uśmieszkiem. Jak to strasznie irytowało Figę. Nawet już nie była w stanie mu odpowiedzieć. Otworzyła tylko usta i rozłożyła ręce. Maciek kazał jej poczekać i szybko pobiegł do łazienki, a pobiegł tam tylko dlatego, żeby wymyślić jakąś sensowną historyjkę. Nie mógł jej powiedzieć o tym, co stało się w nocy, bo to byłby jego koniec. Ale w sumie, gdy tak spojrzał w lustro, to miał rzeczywiście mordę jak ciężarówka. Z lekka się ogarnął i z cudną historyjką wrócił na dół.
   - Więc? - Figa czekała już na niego z dwoma kubkami kawy. Aż się zdziwił, że zrobiła także dla niego.
   - Nic specjalnego. Była impreza, trochę za dużo wypiłaś, coś na siebie wylałaś, czy się obrzygałaś, znalazłem cię, zaprowadziłem do pokoju i to wszystko.
   - Więc czemu byłam naga?
   - Nie wiem, może sama się rozebrałaś? Przyniosłem cię, a potem usnęłaś, więc wróciłem na imprezę.
   - To czemu ze mną spałeś i czemu jesteś cały podrapany, co? - Figa coraz bardziej drążyła temat, coraz bardziej naciskała, chciała go złamać, bo wiedziała, że coś kręci.
   Maciek upił łyk kawy i dopiero odpowiedział. Chyba chciał zyskać na czasie.
   - Uparta jesteś! Ja też wszystkiego nie pamiętam. Oczekujesz ode mnie rzeczy niemożliwych.
   Wydawało jej się, że on się w końcu zmieni, ale dziś znów był tym samym dupkiem, materialistą i egoistą. Nie miała ochoty go widzieć, gadać z nim, ani mieć cokolwiek wspólnego. Zawiodła się na nim już trzeci raz.
   - I co? I myślisz, że ja to tak zostawię? Pakuj się lepiej, bo gdy tylko wróci mama i Krzysiek mówię im wszystko! Nie będę znosiła twojego chamstwa, rozumiesz? - Figa wstała z krzesła i spojrzała na niego groźnie, ale znów nie była pewna, że to zrobi. Tyle razy mu to obiecywała, a on nadal tu mieszkał.
   - I co? Zakapujesz mnie? Odważysz się? Wiesz, szczerze to w to wątpię. Jesteś zwykłym tchórzem, a poza tym masz do mnie słabość. Nie pozbędziesz się mnie tak szybko, uwierz. - Maciek złapał ją za podbródek i uniósł go do góry, tak by spojrzeć jej w oczy.
   - Nie dotykaj mnie i posprzątaj ten syf.
   Figa odeszła z kubkiem kawy, a Maciek znów został sam. Czuł się potwornie, okropnie i jak nie on. To nie był ten on, którego znał dobrze. To był inny Maciek.
   I ten już normalny Maciek mozolnie wziął się do sprzątania salonu i całej reszty domu. I wszystko skończyło by się bardzo dobrze, gdyby nie to, że Natka wróciła troszkę wcześniej z Warszawy. Zastała cały ten bałagan i sprzątającego Maćka, ubranego tylko w spodnie. Nic nie powiedziała. Jedyne, co zrobiła to wypuściła walizkę z rąk, wyszła i weszła, jakby to był tylko skutek jej niewyspania.
   - FIGA! - wrzasnęła cała czerwona ze złości. Maciek miał nadzieję, że Figa jakoś jej to wytłumaczy, bo przecież miała do niego słabość...
   - Co tam? - mruknęła obojętnie, trzymając ręce w kieszeni starych dresów.
   - Ty się jeszcze pytasz "Co tam?"?! Figa, oprzytomniej i wyjaśnij mi to.
   - Proszę pani... - zaczął niepewnie Maciek, ale Natalia przerwała mu gestem dłoni, nawet na niego nie spojrzała. Utkwiła wzrok w córce.
   - To raczej nie możesz mieć pretensji do mnie tylko do Maćka. On to zorganizował, mnie proszę w to nie mieszać - odparła spokojnie i wróciła na górę.
   - Ja wytłumaczę... - zaczął niepewnie Maciek, ale nie było na to wytłumaczenia. Żadnego.
   - Tak, będziesz się tłumaczył, ale nie mi, tylko Krzyśkowi w poniedziałek. Na razie sprzątaj.
   Natalia pokręciła głową, wzięła walizkę i wyszła z domu nawet nie mówiąc, gdzie idzie. Wróciła dopiero po kilku godzinach już wieczorem. Zastała dom wysprzątany i prawie pusty. Motoru Maćka nie było i jego samego też nie. Figa siedziała w swoim pokoju i przeglądała coś w Internecie. Natalia próbowała z nią porozmawiać, ale Figa kompletnie nic nie chciała mówić. Zamknęła się w sobie i w ogóle nie odzywała się nawet na inne tematy.
   Krzyś wrócił w poniedziałek po południu ze srebrnym medalem. Oczywiście Natalka zaczęła mu gratulować, całować i gotować coś pysznego. Figa rzuciła tylko krótkie "gratuluję" i znów siedziała cicho. Krzysiek nawet nie zorientował się, że nie ma Maćka. Zrobił to dopiero, gdy jego chrześniak zapukał do drzwi.
   - Figa, otwórz - rzuciła obojętnie Natalia, szykując się na poważną rozmowę z Krzyśkiem.
   Figa przewróciła oczami, otworzyła drzwi i znów wróciła na swoje miejsce przed telewizorem. Próbowała się nie przejmować Maćkiem, mieć totalnie wyjebane, ale nie potrafiła. Szczególnie teraz, kiedy Natalia zacznie drążyć temat imprezy, na której ona się tak upiła, że nie wiedziała, co się dzieje. I najgorsze było to, że nic nie pamiętała.
   - Cześć - powiedział cicho Maciek, wycierając buty. - Przyszedłem wziąć resztę rzeczy.
   - Jakich rzeczy? - Krzysiek zmarszczył brwi i zaczął dokładnie lustrować Natkę. - Możecie mi powiedzieć, co się tutaj stało?
   Natalia wymownie spojrzała na Maćka, żeby to właśnie on wszystko opowiedział Krzyśkowi, bo ona sama też mało co wiedziała. Po chwili spojrzała się także na Figę, ale ona nawet się nie odwróciła. Cały czas oglądała telewizję i udawała, że ją to w ogóle nie obchodzi. No właśnie - udawała.
   Maciek w bardzo dużym skrócie opowiedział o imprezie, tłumaczył się, że miało być tylko kilka osób, ale każdy przyszedł z kimś i tak wyszło. O alkoholu nic nie wspominał, bo Krzysiek nawet nie pytał. Powiedział, tylko, że bardzo się na nim zawiódł i jutro rano dzwoni do jego rodziców.
   - Rozumiem, teraz pójdę się już spakować.
   - Jakie pakować? Myślisz, że pozwolę ci tak odejść? Zostaniesz tutaj, a jutro razem z twoimi rodzicami zdecydujemy, co dalej. Idź do siebie - powiedział Krzysiek. Miał bardzo smutne oczy. Natka jeszcze nigdy go takiego nie widziała. - Figa, ty coś jeszcze wiesz, prawda? - spytał, podchodząc do niej.
   - Nic nie wiem. Nie chcę o tym mówić - odparła sucho i pobiegła na górę.
   Natalia westchnęła i oparła głowę o ramię Krzysia.

   Krzysiek, Natalia, Ania i Robert ustalili, że Maciek zostanie u nich dopóki nie skończy osiemnastki, czyli do końca kwietnia. Został jeden miesiąc, a w tym jednym miesiącu wszystko się mogło zdarzyć.
   Fidze już było wszystko jedno. Przestało jej zależeć, żeby na siłę go jakoś zmienić, poznać i zaprzyjaźnić. Teraz już liczyła dni do końca kwietnia, bardziej przyłożyła się do nauki i czasem pomagała Natce w przygotowaniu ślubu. Rzecz jasna ślub miał być kościelny, suknia miała być z pięknym, długim welonem, garnitur Krzysia miał być czarny z białą muszką. Gości nie było dużo, większość od Krzysia z rodziny, bo Natalka nadal nie chciała godzić się z rodzicami. Uważała, że na to już za późno. Sala już była zajęta, menu ustalone. Zostały do kupienia tylko sukienka i garnitur, czyli teoretycznie najprostsze rzeczy, ale w praktyce było dużo gorzej. Szczególnie u Natki, która, jeśli chodzi o sukienkę, była bardzo wybredna.
   W końcu nadeszły długo wyczekiwane egzaminy Figi. Część humanistyczna poszła jej dużo lepiej niż matematyczno-przyrodnicza, a niemiecki wręcz fantastycznie, bo trzeba dodać, że Figa zdecydowała się zdawać niemiecki za sprawą Jochena. Takie wrażenie odnosiła, choć na wyniki wolała nie patrzeć.
    Figa do domu wróciła gdzieś na trzynastą. Najchętniej poszłaby do Filipa, ale musiał gdzieś jechać z rodzicami. Sam nie wiedział gdzie. Figa była jakaś przybita, nieobecna, miała humory i na dodatek spóźniał się jej okres. Oczywiście myślała, że to przez stres związany z egzaminami, ale teraz egzaminy się skończyły, a tu nadal nic. Próbowała o tym nie myśleć, bo często tak się zdarzało.
   Natalii nie było, a Krzysiek pewnie pojechał kupować garnitur. Maciek pewnie był w szkole, choć, jak sądziła Figa, pojechał pracować.
   - Doprawdy szybkie tempo, kupować garnitur dwa tygodnie przed ślubem - powiedziała sama do siebie.
   Zdjęła buty i rozpięła białą bluzkę. Mogła cieszyć się przynajmniej godziną spokoju. Rozłożyła się na sofie, zakładając nogę na nogę. Była wykończona i marzyła o bardzo długich wakacjach.
   I właśnie wtedy do domu wszedł ktoś. Figa gwałtownie odwróciła głowę, zapinając guziki bluzki.
   - A ty nie w szkole? - prychnęła do Maćka.
   Nie odpowiedział. Przemknął szybko do łazienki, zasłaniając się kawałkiem brudnej chusteczki. Figa przygryzła wargę, przeklęła siebie, że znów próbuje się do niego zbliżyć, że znów chyba tego chce.
    - Mogę wejść? - spytała i zapukała do drzwi. Znów nie usłyszała odpowiedzi. Niepewnie nacisnęła klamkę i weszła do środka. - Jezu Chryste! - krzyknęła i zasłoniła usta dłońmi.
    Maciek stał przy lustrze, cały czas przemywając twarz wodą. Ze skroni lała mu się krew, miał podbite oko i chyba złamany nos. Figa szybko do niego podbiegła, chwyciła ręcznik i delikatnie otarła wodę.
    - Trzeba to opatrzyć - powiedziała stanowczo. - Chodź do kuchni, gdzieś tam powinna być apteczka.
    Zatkało go. Nie mógł powiedzieć nic, znów poczuł coś... Coś jakby fascynacja.
   Figa wyjęła z apteczki wodę utlenioną i kilka gazików.
    - Kto ci to zrobił? - spytała, ale po chwili zdała sobie sprawę, że niepotrzebnie, że znów coś się stanie, coś w niej pęknie.
    - Mam mówić prawdę czy kłamać?
    - Tylko prawdę. Zawsze mów mi prawdę.
    - Odszedłem. Skończyłem z tym dla ciebie.
    - Czemu dla mnie?
    - Bo jesteś dla mnie dobra i mnie rozumiesz.
    - Więc powiedz mi, co się wydarzyło, kiedy była impreza.
    - Czemu chcesz to wiedzieć?
    - Bo mam swoje powody.
    - Jakie?
    - Spóźnia mi się okres.

_______
proszę, Gio :*
jak tak dalej pójdzie, to skończę przed świętami.
O, a tutaj takie coś : Ciekawa książka w jeszcze ciekawszej okładce./

wtorek, 11 grudnia 2012

Słonecznik #17


   Krzysiek wyjechał w czwartek rano, a Natka w piątek rano. Oczywiście przed wyjazdem ugotowała tyle jedzenia, jakby wyjeżdżała przynajmniej na tydzień, kazała być grzecznym, a gdyby coś się stało, szybko dzwonić.
     - Planujesz coś? - spytał Maciek Figę, gdy zostali już sami.
     - A co?
     - A nic, tak się pytam. Z ciekawości.
     - Może pójdę do Filipa na cały weekend. Nie chcę widzieć twojej mordy - powiedziała ostro, w ogóle na niego nie patrząc.
      Maciek wywrócił oczami.
     - W sumie to dobrze. - Klasnął w dłonie. - Wiesz, co? Możesz iść nawet teraz! - prychnął, uśmiechając się hłobuzersko.
     - Teraz, idioto, idę do szkoły. I tobie też bym radziła.
     - Awansowałem z dupka na idiotę? - zaśmiał się Maciek, poklepując Figę po plecach. - W sumie to ciekawe, czy zdążysz do szkoły. Jest za pięć ósma, a z tego co wiem, do szkoły masz piętnaście minut drogi.
     Figa spojrzała na zegarek w kuchni. Rzeczywiście było już bardzo późno. Szybko wstała, wzięła plecak i zaczęła zakładać buty.
     - Może cię podwiozę? - podsunął Maciek. - Będzie szybciej.
     - Dzięki, ale nie! Jakoś sobie poradzę. Poza tym... Ty nawet nie umiesz jeździć! - krzyknęła i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Maciek szybko ściągnął kurtkę z wieszaka i pobiegł za nią.
     - Figa, nie zachowuj się jak dziecko! - krzyknął, wsiadając na motor. Dogonił ją i zatarasował drogę.
     - Ja się zachowuję jak dziecko? - zaśmiała się. - A ty co robisz? Chcesz skończyć w więzieniu? Chcesz sobie zmarnować życie?
     Była poważna jak nigdy. Nie powinna się do tego mieszać, nie powinna się wtrącać.
     - Zależy ci na mnie - oznajmił spokojnie, a jego oczy jakby zaczęły się śmiać. Ale ten śmiech był bardzo przyjemny.
     - Gówno prawda! Jesteś zbyt pewny siebie i myślisz tylko o sobie i pieniądzach!
     Figa ciężko oddychała. Zrobiło jej się trochę lżej, aczkolwiek nadal czuła się dość dziwnie. Nie wiedziała, czego dokładnie chciała. Maciek po prostu miał w sobie to coś, co sprawiało, że Figa była jakby inna, może nie szczęśliwa, ale inna.
     - Daj się powieźć.

     - On jest chamski, arogancki, jest idiotą i dupkiem! - krzyczała Figa, wymachując rękami. Filip w ogóle jej nie słuchał, bo na przeciwko nich siedziała cudowna Ania. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, czytała jakąś książkę, wyglądała magicznie. Sen się skończył, kiedy przyszedł jej chłopak i razem wrócili do szkoły. Dla Filipa zrobiło się jakoś pusto na szkolnym boisku. - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała Figa, szturchając go w ramię.
     - Tak, tak, mówiłaś o Maćku. Co znów zrobił? - odparł zamyślony.
     - Jest chamski, arogancki, jest idiotą i dupkiem! - powtórzyła ze złością.
     Filip ciężko westchnął.
     - Skoro tak bardzo go nie lubisz, to czemu non stop o nim mówisz? Co się tak naprawdę między wami wydarzyło? - spytał i uniósł brwi do góry.
    Figa przygryzła wargę. Filip ją rozgryzł, skubany. Nie chciała mu jednak nic mówić, szybko go spławiła, mówiąc, że może ma rację, ale on nic nie wiedział o pocałunku i "zawodzie" Maćka.
     Po szkole skręcili na lody, potem do kina na jakiś mdły film, na którym Filip się wzruszył, a Figa usnęła. Wrócili do domu gdzieś na dwudziestą i choć Figa bardzo chciała iść na noc do Filipa to jednak Natalia z Krzysiem podjęli decyzję, że musi zostać, bo boją się zostawić Maćka samego. I mieli rację. Gdy Figa weszła do środka, panował istny chaos. Tłum ludzi, głośna muzyka i Maciek, którego zaczęła szybko szukać, lecz jedyne co widziała, to alkohol i pół nagie dziewczyny. Weszła na górę i skierowała się w stronę swojego pokoju. Był zamknięty.
    - Tego szukasz?
    Za jej plecami stanął Maciek z jej kluczem z ręku. Figa odwróciła się. Śmierdziało od niego papierosami i piwem jeszcze gorzej niż zwykle. Uśmiechał się delikatnie. Jak ją do drażniło, aczkolwiek chyba w pozytywnym znaczeniu. Maciek oparł lewą dłoń o ścianę, do której przylgnęła Figa. Cała drżała i bała się, co teraz będzie.
    - Tak, tego - wydusiła z siebie po dłuższej chwili. Maciek upił łyk piwa i dalej uśmiechał się łobuzersko. - Co to ma być? Robisz mi na złość? Tych ludzi ma tu nie być za dziesięć minut, rozumiesz?
    - O, Jezu! -Maciek wywrócił oczami. - Wyluzuj się, dziewczyno! Ja tu organizuję imprezę dla ciebie, a ty tak się zachowujesz. Nie ładnie. - Zbliżył swoją twarz do jej twarzy. Figa zacisnęła zęby i wyrwała Maćkowi piwo. Upiła łyk, a całą resztę wylała na jego głowę.
    - Hm... chyba masz rację. Wyluzuję się! - krzyknęła, odchodząc od niego. Maciek głośno westchnął i uderzył pięścią w ścianę. Nie tak to sobie zaplanował.
    Przez następne trzy godziny w ogóle się nie widzieli. Figa zaprzyjaźniła się szybko ze znajomymi Maćka, który w tym czasie zajął się wysoką blondynką, choć raczej to ona zajęła się nim. Spotkali się dopiero gdzieś koło północy. Figa stała w towarzystwie grupki chłopaków, którzy kleili się do niej niemiłosiernie. Maciek szarpnął ją za ramię, przyciągnął do siebie i spojrzał w jej niebieskie oczy. Pokręcił głową, westchnął głośno,wziął ją na ręce i zaniósł na górę. Wyciągnął klucz z tylnej kieszeni i otworzył pokój Figi, a samą ją położył na łóżku.
   - Dobrze się czujesz? - spytał, siadając obok.
   - Trochę mi gorąco - wyszeptała, ciężko oddychając.
   Maciek wstał i otworzył okno. Zimne powietrze wpadło do pokoju, wprawiając zasłonki w ruch.
   - O, już mi lepiej.
   Chłopak uśmiechnął się i wyjął paczkę papierosów. Zapalił jednego i odetchnął z ulgą.
   - Daj bucha - powiedziała Figa, podnosząc się.
   - Nie, nie będziesz palić - odparł stanowczo.
   - O, a to niby dlaczego?! - Figa zmarszczyła czoło.
   "Bo mi na tobie zależy" - pomyślał przez chwilę.
    - Bo to gówno. - Maciek odwrócił wzrok i wypuścił dym przez okno. Znów usiadł obok Figi i spojrzał w jej oczy. - Brałaś coś? Masz źrenice jak pięciozłotówki.
    - Obchodzi cię to? - prychnęła i wyrwała mu papierosa. Zaciągnęła się i oddała go z powrotem Maćkowi.  - Ty to zorganizowałeś. Po co? To był twój cel?
    Nie odpowiedział. Zagryzł policzki od wewnątrz i cały czas patrzył w jej oczy. Zapadła cisza, choć w całym domu wręcz huczało.
    - Maciek?
    - Tak?
    - Kochaj się ze mną.
    Zaśmiał się. Chyba z ironią, sam nie wiedział. Normalnie już dawno byliby nadzy, lub raczej gdyby byłaby tu inna dziewczyna, nie Figa. Nie chciał jej wykorzystać.
    - Nie - odparł krótko.
    - Co proszę? Czemu nie?! - Figa otworzyła usta ze zdziwienia.
    - Bo jesteś pijana i nie chcę cię wykorzystać.
    Był poważny jak nigdy. Chciał to zrobić, ale sumienie już go gryzło. A czy on w ogóle miał to sumienie? Sam do końca nie wiedział, zdawał sobie sprawę, że popełnił wiele błędów i Figa miała prawo być na niego wściekła. O wszystko.
    - Och, przestań! - machnęła ręką. - Chcesz mnie przelecieć, bo jesteś zwykłym dupkiem, a ja pijaną małolatą. Wykorzystaj mnie! - Figa zbliżyła się do Maćka i dotknęła jego policzka. - Wiesz, nawet ładny jesteś.
    Zarumienił się. Mimo wszystko zarumienił się. Był w sytuacji fatalnej. Zorganizował imprezę chyba właśnie po to, by... by ją przelecieć. Ale gdy już miało dojść do tego, przestraszył się. Zdał sobie sprawę, że to nie jest zwykła dziewczyna, tylko ktoś ważny dla niego.
    - Przestań - wycedził.
    Figa wsunęła rękę pod jego koszulkę. Maciek zacisnął pięści.
   - Chcesz mnie - wyszeptała prosto w jego ucho i zdjęła bluzkę. I coś pękło. Maciek gwałtownie przyciągnął ją do siebie i pocałował. Całował ją po całej twarzy i szyi.
   - Figa, na pewno tego chcesz?
   - Jak niczego innego.
   Zdjęła z niego koszulkę i wbiła paznokcie w jego plecy. Pozbyli się ubrań wolno. Delektowali się każdym pocałunkiem, każdym dotykiem, każdą chwilą. W końcu wszedł w nią bardzo delikatnie. Nie chciał jej sprawić bólu; chciał by ten jej pierwszy raz był piękny. Figa odchyliła głowę do tyłu i krzyknęła z bólu. Znów zadrapnęła go w plecy, powodując rany i krew. Nie przejmował się tym. Nawet go to nie bolało. Był w raju i tylko to go obchodziło.
    - Dobrze się czujesz? Nic cię nie boli? - spytał z troską.
    - Nie, było idealnie. - Złożyła pocałunek na jego czole i poszła spać.
_______
how sweet

czwartek, 6 grudnia 2012

Słonecznik #16


    Ta kolacja była zupełnie inna niż wszystkie. Figa nie planowała już ślubu Natalii i Krzysia. Ba!, ona w ogóle nic nie mówiła i mało co zjadła. Siedziała tylko z głową w zeszycie. Natalia zamiast narzekać na pracę - chwaliła ją. Krzysiek w ogóle nie siedział przy stole. Położył się na kanapie w salonie ze szklanką herbaty, przykryty tylko do łydek, bo na nogach miał ciepłe kapcie i byłoby mu za ciepło. I tak sobie oglądał powtórkę meczu Resovi ze Skrą. A najdziwniejsze w tej kolacji było to, że był na niej Maciek. Po raz pierwszy od tygodnia był na kolacji w domu Natki. Zwykle przychodził późnym wieczorem i choć Krzyś mówił mu, że ma czas do dwudziestej pierwszej, to on raczej miał to gdzieś. 
    - Figa, wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona Natalia. 
    - Nie! Nic nie jest w porządku! - Maćkowi podeszło serce do gardła. Był pewny, że Figa wszystko powie, a on nie mógł wyjeżdżać. Po prostu nie mógł. - Nie rozumiem tego! - krzyknęła, rzucając zeszytem w stronę Maćka. Przypadkowo. 
    Chłopak otworzył zeszyt i zaczął się śmiać. 
    - Potęgi i pierwiastki, serio? Nie rozumiesz tego? Przecież w przykładzie A musisz najpierw skrócić, potem wymnożyć i masz! Wychodzi pierwiastek z dwudziestu pięciu, czyli pięć. - Maciek uśmiechnął się i podał zeszyt Fidze. 
    - Och, no co ty nie powiesz. Jaki ty jesteś dobry z matematyki! Myślę, że chemia też jest ci dobrze znana! - odburknęła Figa, krzyżując ręce na piersi.
    Natalia przygryzła wargę i spojrzała na Krzyśka, który tylko wzruszył ramionami. 
    - O, mam pomysł! - krzyknęła Natalia - Maciek, może pomożesz Fidze w tej matematyce? 
    - Mamo! - krzyknęła z wyrzutem Figa.
    - Chętnie. - Maciek uśmiechnął się łobuzersko i wstał z krzesła. 
    - Ale idźcie na górę, bo mnie głowa boli od tych waszych kłótni. Święty by tego nie zniósł, a co dopiero ja! - wtrącił Krzysiek i upił łyk herbaty. Figa przewróciła oczami i szybkim krokiem poszła na górę. Maciek uśmiechnął się blado w stronę Natki i powędrował za Figą. 
    Natalia mruknęła coś pod nosem, że wyrosną z tego i podeszła do Krzysia. Wsunęła się do niego pod kocyk i położyła głowę na jego ramieniu, a on pocałował ją delikatnie w czółko. 
    Figa siedziała na łóżku, opatulona szczelnie kołdrą. Gdy wszedł do niej Maciek, odruchowo przewróciła oczami. 
    - Dziękuję - wydusił, siadając obok niej. Nie odpowiedziała. - Figa, to nie tak, ty nie rozumiesz... 
    - Po co to robisz? - przerwała mu. - Bawisz się? Bierzesz? Masz z tego dużo kasy, to dlatego... zmarnujesz sobie życie. 
    Po raz pierwszy od roku Maciek czuł się bezrady, bezsilny. To było dokładnie rok temu. Ale nie chciał wracać, nie chciał mówić, nie chciał pamiętać. 
    - Nie mogę ci powiedzieć... to jest.... skomplikowane.
   Chciał powiedzieć, że to trudne dla niego, ale nie mógł. Wtedy Figa już na pewno drążyłaby temat. 
    - A to dzisiaj? Co to miało znaczyć? Nie masz w swoich klientkach jakiejś dupy? - spytała już prawie ze łzami w oczach. 
    - Nie, takiej nie mam - powiedział cicho, dotykając jej różowego policzka. - Obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz. 
    - A więc to tak! Chcesz mnie do siebie przekonać, żeby zostać tutaj, tak? Wiesz, co? Wyjdź. I nie wracaj, nie chcę cię więcej widzieć! - krzyknęła, zaciskąc pięści coraz mocniej. Już wydawało jej się, że Maciek się zmienił, ale on nadal byl tym samym dupkiem. 
    Łzy napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała, czemu płacze, ale chciała przepłakać calutką noc, a rano zjeść przynajmniej tabliczkę czekolady. 
    I tak było, bo Figa nie spała w ogóle. Słuchała dołujących piosenek, ale o trzeciej nad ranem padł jej telefon, a mp3 było nienaładowane, więc została jej tylko jakaś książka. Rano zjadła wszystkie słodycze, jakie były w domu, potem rozbolał ją brzuch i Natka pozwoliła jej nie iść do szkoły. Z Maćkiem w ogóle nikt się nie widziała, bo wyszedł jakoś bardzo wcześnie z domu. 
    - Figa, mniej czekolady więcej nauki. Za miesiąc masz egzaminy - powiedziała Natalia, kręcąc głową. 
    - A ty masz ślub za dwa miesiące - odparła Figa, wysuwając twarz zza książki, którą zaczęła dziś w nocy.
    - No i co z tego? - Natka zmarszczyła czoło. 
    - Oh, no nic! Ale ja na twoim miejscu szukałabym sukienki, butów, robiła zaproszenia, ustalała menu i tak dalej... - powiedziała, wymachując rękoma. 
    - Dobra, weź zajmij się sobą, okej? Poza tym ja cię bardzo proszę, nie kłóć się tak z tym Maćkiem. Co on ci zrobił? 
    Figa nie odpowiedziała. Nie chciała, nie mogła? Sama nie wiedziała. Zagubiła się w tym. 
   - Oj, dobra, nie wnikam. O!, jeszcze jedno. Jak ty zamierzasz spędzić urodziny? To już w tą sobotę. 
  - A jeszcze nie wiem. Pewnie razem z Filipem gdzieś pójdziemy, a co? 
  - A nic, nic. - Natalia uśmiechnęła się i poszła po deskę do prasowania, ale długo sobie nie poprasowała, bo zadzwonił jej telefon. Rozmawiała krótko, a z każdą sekundą była coraz bardziej podekscytowana. 
   - Kto to? - spytała Figa. 
   - Twój ojciec. Jest w Warszawie i pokazał moje prace komuś tam i mam jechać na spotkanie z nim w ten piętek. Czy to nie cudownie?! 
   - No tak, tak, ale pamiętasz, że Krzysiek też wyjeżdża w ten weekend? Mam zostać sama? SAMA Z MAĆKIEM! - ryknęła i aż zerwała się z kanapy. - Mamo, nie zrobisz mi tego! - jęknęła z przerażeniem. 
   - Zrobię. Najwyżej pójdziesz do Filipa. Zaraz porozmawiam z jego mamą. - Natalia uśmiechnęła się sztańsko i w podskokach pobiegła prasować ubrania. 
   Figa już zaczęła sobie wyobrażać ten "cudowny" weekend. Nawet nie chciała wiedzieć, co na to powie Maciek. 

_____



sobota, 1 grudnia 2012

Słonecznik #15


    Maciek wprowadził się tydzień później. Dostał pokój gościnny, obok pokoju Figi, która była bardzo niezadowolona z takiego obrotu spraw i zapowiedziała, że na ten czas wyprowadza się do Filipa. Natalia kazała jej przestać narzekać i być w miarę miła w stosunku do Maćka, jednak szło jej to naprawdę trudno. Ale on też miał ją raczej w dupie, bo rozmawiał z nią tylko wtedy, kiedy musiał i to w bardzo nieprzyjemny sposób. Już samo powitanie poszło okropnie i jedyne, co sobie powiedzieli to : "cześć, dupku" i "cześć, małolato". Nic nie zapowiadało, by było lepiej. 

    - Figa, Figa! - krzyknął Filip, doganiając ją na szkolnym korytarzu. - Stawińska się szuka w sprawie balu. Pytała, czy twoja mama na pewno zrobi dekoracje. 

    Figa skinęła głową i poszła dalej. 
    - Ej, poczekaj! - Filip złapał ją za ramię i spojrzał w oczy. - Co się stało?
    - Maciej! To się stało! Jest okropny! Nienawidzę go! Jak moja mama mogła się zgodzić, by on u nas mieszkał? Nie ma kolegów, czy coś? - wylała z siebie i głośno westchnęła. - Powiedz mi, co ja mam zrobić?
    - Możesz mieszkać u mnie. 
    - Oj, wiesz, że moja mama się na to nie zgodzi. - Figa przewróciła oczami. 
    - No to się nim nie przejmuj. Chyba jak skończy osiemnastkę to się wyprowadzi, co nie? 
    - Mam nadzieję - odparła cicho. - Wychodzisz już? - zmieniła temat Figa. 
    - Nie, mam jeszcze poprawę z geografii. A ty?
    - Ja już, ale jak chcesz, to poczekam z tobą. 
    Filip uśmiechnął się, otworzył usta, by coś powiedzieć, ale coś przykuło jego uwagę w oknie.
    - Figa, czy to nie jest Maciek? - spytał, marszcząc czoło. 
    - Co proszę?!  krzyknęła i także wyjrzała przez okno. - No, nie! Jeszcze go tu nie było. Po co on tu przyjechał? 
    Maciek zdjął kask, zsiadł z motoru i wyjął telefon. Po chwili zadzwonił telefon Figi. 
    - Czego? - warknęła, cały czas obserwując go przez okno. 
    - Co za miłe powitanie - zaśmiał się. - Ale bez kłótni tym razem. Wychodź ze szkoły, bo mam mało czasu, rozumiesz? 
    - Nie, nie rozumiem. 
    - Masz wyjść, bo obiecałem twojej mamie. 
    - Od kiedy dotrzymujesz obietnic? - prychnęła Figa. 
    - Posłuchaj, nie znasz mnie i nie masz prawa tak mówić. Wychodź!
    Maciek rozłączył się. Figa stała w bezruchu, cały czas patrząc na Maćka, aż w końcu, bez słowa, szybkim krokiem udała się do szatni. Filip już jej nawet nie zatrzymywał, by nie podrażniać sytuacji. Figa wybiegła ze szkoły, trzymając w dłoni niebieską kurtkę. Koleżanki z jej klasy - Aśka, Magda i Karolina już coś szeptały i chichotały się, patrząc na Maćka, a na widok Figii przewróciły oczami. A gdy już zobaczyły, że oni ze sobą rozmawiają, nie mogły dowierzać. 
    - Załóż kurtkę, bo będzie ci zimno - powiedział spokojnie. - I załóż to - dodał, podając jej kask. 
    Figa zrobiła to, co kazał jej Maciek i wsiadła na motor. Wolała nie wiedzieć, co będzie jutro w szkole, gdy dorwą się do niej Aśka, Magda i Karolina. 
    - Złap mnie w pasie, bo spadniesz. 
    - A muszę? Już mi wystarczy to, że z tobą jadę. 
    - Złap mnie w pasie! Nie mam czasu tłumaczyć ci zasady bezpieczeństwa, okej? - warknął, odwracają się do niej. 
    Figa niechętnie dotknęła jego brzuch. Czuła się bardzo niepewnie. 
    - Mocniej. Ja nie gryzę - powiedział przeciągle i w końcu sam chwycił jej dłonie i objął nimi swoje ciało. - Teraz jest dobrze. Pozwalam ci się nawet do mnie przytulić. Dziewczyny to lubią. 
    - No pewnie - prychnęła Figa, przewracając oczami. 
    Po kilku minutach byli na miejscu. Figowska myślała, że już nie dojadą, bo jak sama twierdzi, Maciek w ogóle nie powinien jeździć. 
    - No to teraz buziak! - krzyknął chłopak, nastawiając policzek. 
    - Sraj się - rzuciła sucho Figa, wciskając mu kask w dłonie. Rzuciła coś jeszcze, że jest nieodpowiedzialnym dupkiem i odwróciła się na pięcie. Wtedy do Maćka podszedł chłopak, który wyglądał jak śmierć. Dosłownie. Miał długie, przerzedzone włosy, był strasznie chudy i blady. 
    - Masz towar? - spytał, wyjmując z kieszeni  zgnieciony stuzłotowy banknot. Maciek spojrzał z niepokojem na Figę i pokręcił głową. 
    - Słuchaj, będę dziś wieczorem u Marcela, okej?  
    Chłopak spojrzał na Figę, zmarszczył czoło i odszedł. 
    - Posłuchaj, to nie tak... - Maciek próbował coś wyjaśniać Fidze, która już chyba wiedziała, a co chodzi. 
    - Nie dotykaj mnie! - krzyknęła i odskoczyła krok do tyłu. - Jesteś dilerem. Handlujesz narkotykami. Sam bierzesz? - spytała, jakby sama w to nie dowierzała. Odruchowo zacisnęła pięści, jakby chciała go uderzyć. Ale po co? Przecież jej na nim nie zależało. Chyba. 
     On próbował coś powiedzieć, ale mógł znaleźć dobrego wytłumaczenia. Nie było dobrego wytłumaczenia na to. Ona pokręciła głową i odeszła od niego. 
    - Figa, poczekaj, proszę! - krzyknął i pobiegł za nią. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Stykali się ze sobą biodrami. Figa wzdrygnęła się. Obydwoje stąpali po bardzo cienkim lodzie. Maciek lewą dłonią trzymał ją w talii, tak by mu nie uciekła, a prawą trzymał jej zimną dłoń. Spojrzał w jej niebieskie oczy, a chwilę potem pocałował. Zatracili się w tym. Mocniej spletli swoje dłonie i trwali tak chwilę. W końcu Figa wyrwała się z uścisku. 
    - Możesz się pakować - wycedziła przez zaciśnięte zęby i weszła do sklepu. 
    Maciek został sam i nawet nie przejął się tym, że jego motor się przewrócił. Miał wszystko w dupie. Dotknął tylko swoich ust. Ust, które jeszcze smakowały Figą.  

chyba mnie popierdoliło