środa, 31 października 2012

Słonecznik #8


    Wkrótce nadeszło to tzw. przedzimie, którego Natalia z całego serca nienawidziła. Ciągle łaziła nabzdyczona, naburmuszona i nic się jej nie podobało. Wrzeszczała i krzyczała, a że nie miała za bardzo na kogo, ( bo na szefa nie wypada ) to zwykle padało na Figę. W tym okresie Natka przechodziła także okres, w którym nie szła jej praca. Praca twórcza idzie się wtedy, krótko mówiąc, jebać. I właśnie wtedy szef Natki jest bliski jej wyrzuceniu, butelki po Finlandii walają się po kątach, stół zabrudzony jest farbami, kredkami, mazakami, a gdy dzwoni do niej Kostek, by najnormalniej w świecie pogadać, ona zaczyna na niego wrzeszczeć i czepiać się o byle co, choć najczęściej chodzi o jego brak obecności i o to, że Figa potrzebuje ojca, a on lata sobie po świecie i pieprzy facetów.  Zwykle dodaje także, że jeśli Figa będzie miała spaczony światopogląd to tylko i wyłącznie przez niego, a gdy Kostek jej odpowie, że na pewno nie przez matkę alkoholiczkę i kobietę niestabilną psychicznie, to Natka rzuca słuchawką i najbliższy kąt i głośno klnie.
     Załamanie nerwowe to przy tym nic.
     Natomiast Figa żyła wtedy swoim życiem i mało kiedy przejmowała się losem matki, bo to i tak nic by nie dało. Spokojnie czekała aż jej to przejdzie, często wychodziła, czasem nawet nocowała u Filipa, zostawiając Natalii tylko krótki liścik, lub pisząc mało składnego SMS'a.
    Z pierwszym śniegiem wszystko wracało do normy.
    Ale nie tym razem. Tym razem było zupełnie odwrotnie. To Natalia żyła swoim życiem i była przeszczęśliwa. W jej domu było żółto od słoneczników. Natalia cały swój wolny czas poświęcała malowaniu. Natomiast Figa miała humory jak nigdy. Głównie zaczęło się od tego, że Filip zakochał się w dziewczynie z biblioteki i jak się później okazało, jest ona dziewczyną Kuby, kapitana koszykarzy. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że Filip poświęcał Fidze dużo mniej czasu niż zwykle. W wolnych chwilach chodził do biblioteki i próbował poderwać Karolinę na wszelkie sposoby, ale nic z tego nie wychodziło. A potem już było coraz gorzej. Figa opuściła się w nauce i tylko niemiecki jej dobrze szedł, bo cały czas przychodził do niej Jochen, podnosząc ją tym samym na duchu. Poza tym gdzieś przed 11 listopada Figa stwierdziła, że jest gruba i zaczyna dietę. Natalia próbowała z nią rozmawiać, ale przynosiło jeszcze gorsze skutki.

*
     Natalia właśnie pichciła coś na kolację, co według niej było wspaniałe, według Krzysia przeciętne, aczkolwiek z pewnej strony doskonałe, a według Figi okropne, tłuste i nienadające się do jedzenia.
    - Wiesz... mogłaś chociaż zrobić jakieś warzywa i rybę - mruknęła niezadowolona Figa, siadając na parapecie.
    - Wiesz... jak chcesz to zaraz ci odstąpię kuchnię i sama sobie zrobisz to, co będziesz chciała. - Natalia uśmiechnęła się sztucznie do córki i pomieszała sos.
    - Dzięki, ale nie! Idę do pokoju, wiesz?! I sobie siedź tu z Krzysiem, proszę bardzo! - warknęła, machając rękami, jakby chciała odlecieć.
    Chwilę później na podwórko zajechało czarne Audi Krzysia.
    - Cześć, Słońce! - krzyknął wesoło do Natki i wręczył jej bukiet róż. - Przepraszam, ale nie mieli dziś słoneczników.
    - Nic się nie stało, Słoneczniku! Wejdź, już podaję obiad.
    W środku było niesamowicie ciepło i tak samo pachniało. Krzysiek poczuł się jak w domu, u mamy. Do szczęścia brakowało mu jeszcze czegoś, ale nie wiedział dokładnie czego.
    - Może ci pomóc?
    - Nie, nie, dziękuję. Przyjechałeś wręcz idealnie. O, i nawet ciasto się już zrobiło.
    - Ciasto?! - zawyła Figa, która pojawiła się znikąd na dole. - Ty mnie nie kochasz! Przyznaj się, nie kochasz mnie!
    - Am... cześć, Figa? - wtrącił cicho Krzysiek, który jednak szybko zaczął żałować, że w ogóle się odezwał.
    - Figa, nie rób fochów i siadaj przy stole - odparła obojętnie Natka, wyjmując ciasto z piekarnika.
    - Ty mnie nie rozumiesz! Wiesz, co? A jedz sobie te ciasta, a ja wychodzę ! -krzyknęła rozpaczliwie i pobiegła do przedpokoju, by założyć buty.
    - Ale Figa!, przecież jest już ciemno - wtrącił Krzysiek.
    - To mnie ktoś zgwałci i jutro przeczytacie o mnie w gazecie, o! Do widzenia !
    Nastolatka trzasnęła drzwiami. Miała wrażenie, że wszystko to, co robi i mówi jest złe. Wyżywała się na wszystkich w każdy możliwy sposób.
    Wiatr wiał jakoś mocniej. Figa opatuliła się kurtką jeszcze szczelniej, ale mało to dało. Wtedy zaczęła żałować, że nie wzięła czapki i szalika. I telefonu. Przyspieszyła nieco i wtedy coś przeraźliwie głośno zahamowało i zatrąbiło. Dziewczyna stała na samym środku jezdni, ale na pasach, a tuż przed nią stał piękny Harley. Schodził z niego jakiś mężczyzna, który jednak szybko okazał się nastolatkiem bez kultury.
     - Jak ty chodzisz ?! - warknął chłopak, sprawdzając, czy nie ma żadnej rysy.
     - Jak jeździsz?! - odparła arogancko Figa, która już w ogóle nie czuła zimna. - Byłam na pasach, miałam pierwszeństwo!
     - Sranie w banie. Jeszcze chwila i bym cię przejechał! - Figowska poczuła, że chyba jednak mu przykro. - Tyle nieprzyjemności przez taką idiotkę ! - dodał po chwili.
    Figa przymrużyła oczy i odruchowo zacisnęła pięści. A on stał, jakby czekał na jej reakcję.
     - Idiotce ? - powtórzyła cicho. - Ty dupku! Jakim sposobem ty możesz na tym jeździć?!
     - Dobra, dobra. Wixa czeka, nie będę z tobą gadał, Mała Idiotko. - Chłopak wsiadł na motor i uśmiechnął się krzywo w stronę Figi, która na odchodne pokazała mu środkowy palec.
     - Mała Idiotka - prychnęła i po krótkiej chwili postanowiła wrócić do domu na szarlotkę z lodami.

_____
umca, umca


 

piątek, 26 października 2012

Słonecznik #7


     Krzyś przyjechał po Natkę punkt szósta. Zaparkował swoim czarnym Audi przed domem. Wysiadł z niego niczym prawdziwy  mężczyzna lub też szef mafii. Jak kto woli. Poprawił sobie jeszcze skórzaną kurtkę, zdjął okulary i ciężko westchnął.
     - Oho, przyjechał Romeo po swoją Julię - rzuciła Figa, wyglądając przez okno. - Dziś będziesz jednak dziewczyną gangstera, bo chyba Krzysiek zmienił zawód. Ale słoneczniki obowiązkowo. Czy on ci je będzie przynosił do usranej śmierci?
     Natalia zmarszczyła czoło.
     - Wyrażaj się, dziecko. I co ty właściwie opowiadasz? Jaka dziewczyna gangstera ?
     Figa nie zdążyła odpowiedzieć, bo Krzysiek zadzwonił do drzwi.
     - Cześć, Słońce ! - krzyknął Ignaczak i pocałował Natkę w policzek.
     - Cześć, Słoneczniku ! - odparła, biorąc od Krzysia bukiet Słoneczników.
     Teraz Natalia wiedziała, co Figa miała na myśli, mówiąc dziewczyna gangstera.  Krzysiek wyglądał zupełnie inaczej, niekoniecznie lepiej. Szczególnie źle wyglądał z włosami postawionymi na żel.
     - Cześć, Figa! Co tam ? - spytał Ignaczak, wychylając się delikatnie zza rogu.
     - Spoczko, spoczko, dzięki. Ja już zmykam na górę, nie przeszkadzam - odparła wesoło, a na koniec puściła oczko w stronę Krzysia, który tylko uśmiechnął się tajemniczo.
     - Wyglądasz obłędnie - wydusił z siebie po kilku chwilach, cały czas lustrując Natkę.
     - Dziękuję. Ty też dziś wyglądasz... nieco inaczej.
     - Ah, nawet nie komentuj. Zibi mnie ubrał i chyba mamy nieco inny gust. Z resztą sama widzisz, że to do mnie nie pasuje.
      - Ależ nie! Jest fajne, naprawdę. Mnie też Figa ubierała i wyglądam jak nastolatka.
      - To dziś poudawajmy parę nastolatków.
      Krzyś złapał Natkę za rękę i razem wyszli z domu.

      Kino. Miejsce spotkań, rozrywki i lansu. Po co ludzie tu przychodzą? Pewnie po to, by obejrzeć film, którego nie mogą obejrzeć w telewizji bądź internecie. Teoretycznie. W praktyce Natka i Krzyś przyszli tu na randkę, którą Krzysiek sobie skrupulatnie przygotował.
      Obydwoje usiedli na swoich miejscach. Światła zgasły i zaczął się film.
      Punkt pierwszy.
      Krzysiek, udając, że się przeciąga, objął Natkę ramieniem. Ona poczuła się niesamowicie bezpiecznie. Podobały im się te dziecinne podchody i zachowania.
      Punkt drugi.
      - Zimno ci? - spytał Krzysiek, kiedy wyszli na zewnątrz.
      - Um... no może troszkę - odparła Natalia, pocierając ramiona dłońmi.
      Krzyś zdjął swoją skórzaną kurtkę i dał jej Natce.
     - Lepiej?
     - Zdecydowanie.
     Punkt trzeci. 
     Spojrzeli sobie prosto w oczy. Ich usta były w odległości kilku, maksymalnie trzech centymetrów. Dzięki szpilkom Natki byli prawie idealnie równi. Krzysiek przyciągnął ją do siebie i zaczął się szeroko uśmiechać.
     Punkt czwarty, nieplanowany. 
     Rozpadało się, a oni stali wpatrzeni tylko w siebie i nikogo innego nie widzieli. To wyglądało magicznie i słodko. How sweet można by powiedzieć. Chwilę tak trwali w bezruchu. Odczytywali tylko ruch źrenic, tylko po to, by chwilę później całować się tak namiętnie i długo, jak nigdy wcześniej. Pieścili swoje podniebienia kilka minut. Krzysiek tak mocno trzymał Natkę w swoich ramionach, że w pewnym momencie zabrakło jej tchu, ale podobało jej się to. Czuła ręce Krzysia na całym swoim ciele. Najpierw były gdzieś koło skroni, a chwilę potem na udach. Natalia wzdrygnęła, czując przyjemny dreszczyk na plecach. Byli przemoknięci do suchej nitki, a skórzana kurtka Zibiego, krótko mówiąc, nadawała się jedynie do kosza.
     - Idziemy do mnie? - mruknął Krzysiek, kiedy wreszcie odkleił się od Natki.
     - Figa jest sama w domu - odparła nieco smutna z tego powodu.
     - A jeśli ci powiem, że nie jest? - Krzyś uśmiechnął się tajemniczo, złapał Natkę za rękę i zaczął prowadzić ją do swojego auta.
     - Jak to? Co ty znów wymyśliłeś?  - Natka uniosła brew do góry i zatrzymała Ignaczaka.
     - No mówiłaś coś, że Figa na problem z niemieckim, no to jej załatwiłem opiekunkę i korepetytora w jednym ! - odpowiedział radośnie i otworzył Natalii drzwi.
     - Jesteś nienormalny, Słoneczniku.
 

     Figa doskonale znała plan. Sama go z resztą ułożyła. Krzysiek zajął się tylko opiekunką, choć początkowo Figa zapierała się, że ona świetnie da sobie radę sama. Ignaczak się jednak kategorycznie nie zgodził, wiedząc, że jeśli Natalia się dowie, nici z drugiej części randki.
     Figa do końca nie wiedziała, kto ma do niej przyjść. Wiedziała tylko tyle, że ma to być siatkarz.
     Około ósmej ktoś zadzwonił do drzwi. Figa szybko zerwała się z łóżka i zeszła na dół. Poprawiła sobie jeszcze włosy i otworzyła drzwi, mając nadzieję, że jej oczom ukaże się niesamowicie wysoki i przystojny siatkarz Asseco Resovi.
     - Hallo!  - powiedział dość głośno i uśmiechnął się delikatnie. - Figa?
     - O. MÓJ. BOŻE. Niemca mi dał - szepnęła, niestety dość głośno. - Y, tak, Figa.
     - Ale ja rozumiem po polsku.  Ich weiß ein wenig, ale zawsze coś - powiedział już nieco bardziej poważnie, kalecząc polski, niemieckim akcentem. - Mam cię uczyć niemieckiego, podobno masz problemy.
     Figa nadal trwała w bezruchu, ruszając tylko oczami z góry na dół, lustrując Niemca.
     - Och, pardon! - krzyknął po francusku. - Nie przedstawiłem się. Jochen Schöps - Niemiec podał Fidze rękę, ale ona nadal nic nie mówiła, nawet nie drgnęła. - Sind Sie okay?
     - Pan jest niesamowity! Niech pan mnie uczy niemieckiego, bitte! - ryknęła głośno i aż się do niego przytuliła.
     - Wiesz, co? Przejdźmy na ty. Jochen.
     - Świetnie! Figa.
     Jochen zaśmiał się głośno, a chwilę potem kazał przynieść Fidze książki od niemieckiego.






środa, 17 października 2012

Słonecznik #6


     - No chodź ze mną na te zakupy! - jęczała Natalia.
     Figa przewróciła oczami.
     - Nie mam ochoty. Poza tym masz całą masę ciuchów! - odparła beznamiętnie.
     - Nie prawda, nie mam - rzuciła szybko, a Figa zgromiła ją wzrokiem. - No dobra, może mam, ale wszystko jest na mnie za małe. Przytyłam...
     - Jasne, chyba w uszach - odburknęła. - Mamo, mam lekcje, zobacz - wskazała na zeszyt - mam wypracowanie do napisania. Zawsze powtarzasz, że nauka jest najważniejsza.
    - Y... no bo jest, Córuś, ale nie tak ważna jak własna matka - Natalia wybrnęła jakoś i pokazała zęby w szerokim uśmiechu.
    - Doprawdy? - Figa spojrzała na nią groźnie.
    - Okej, napiszę ci zwolnienie i nie pójdziesz jutro do szkoły, co ty na to? - Spasowała.
    - A ja na to jak na lato! - zaśpiewała Figa i tanecznym krokiem poszła do salonu przed telewizor.
    - Zdecydowanie jesteś za leniwa - stwierdziła Natka i pokręciła głową z politowaniem.
    - Po kimś  to muszę mieć. - Figa wymownie spojrzała się na matkę, która już wiedziała, że jej córce chodzi właśnie o nią.

     Zgodnie z obietnicą, Figa, nie poszła do szkoły. Miłość zdecydowanie źle wpływała na Natkę, jeśli chodzi o wychowywanie córki. Oczywiście Natalia świetnie zdawała sobie z tego sprawę, ale tak bardzo zależało jej na Krzyśku, że nie mogła w tym momencie sobie odpuścić. Obiecała sobie, że potem wszystko Fidze wynagrodzi, ale jej bardziej tak się podobało; robiła to, co chciała, wychodziła kiedy chciała, a teraz nie poszła do szkoły. Poza tym jej matka jest w końcu szczęśliwa. Jak dla Figi, same plusy.
     - Co myślisz o tej? - spytała Natalia, zdejmując sukienkę z wieszaka.
     - Za długa. Chcesz wyglądać jak cn... - Figa szybko urwała, nie chcąc powiedzieć cnotka niewydymka, bo wiedziała, jaka będzie reakcja matki. - ... Jak cnotliwa zakonnica. - dodała szybko.
     - A ta?
     - Przymierz, będzie mi łatwiej określić.
     Natalia poszła do przymierzalni, ale wcześniej wzięła do niej jeszcze dwie inne sukienki. Po krótkiej chwili wyszła w pistacjowej, pomarszczonej sukience.
     - Zbyt jaskrawa. Następna.
     Natalia westchnęła głośno i zabrała się za mierzenie kolejnej. A kolejna była, według Figi, za krótka, bo przecież jej matka nie będzie wyglądać, jak te przy trasie. Jeszcze kolejna okazała się być dobrą, a nawet idealną, ale...
    - Jest pomarańczowa. Przecież tobie jest w nim okropnie! Nie ma innych kolorów?
    - No jest, ale za duży rozmiar.
    Natalia usiadła na kanapie, która była nad wyraz wygodna. Figa przeglądała jakieś katalogi, ale nic nie mogła znaleźć.
     - Jest wręcz zajebiście. Nie mam ani sukienki, ani butów, ani nawet nie jestem umówiona do fryzjera ! - jęczała Natka.
     - To naprawdę straszne. Dobrze, że przynajmniej dzieci w Etiopii mają co jeść - zironizowała Figa i pokręciła głową z politowaniem. - Świat się nie zawali, jeśli Krzysiek zobaczy cię w takiej, czy innej fryzurze.
     - Masz rację, ale ja chcę, by było idealnie - mruknęła pod nosem.
     - Po co idealnie? Wiesz co, siedź tu, a ja idę poszukać ci sukienki. - Figa złapała matkę za dłoń i puściła jej oko. Chwilę potem chodziła już po innych sklepach. Najpierw zwiedziła parter, a potem pierwsze piętro. Z trudem cokolwiek znajdowała, a już w szczególności sukienki. W sklepach dominowały kolory pomarańczowe i brązowe. I głównie były to cudowne, ciepłe swetry na zimę.
     Jakimś cudem udało jej się znaleźć sukienkę i uwaga!, nie w kolorze pomarańczowym, a granatowym, który idealnie podkreślał kolor oczu Natalii.
     - Sama nie wiem, Figuś. Ona jest taka... młodzieżowa. - Natka skrzywiła się i niechętnie obejrzała sukienkę.
     - Wolisz tę pomarańczową? Czy może za długą? Albo nie! Tą krótką, będzie idealna, serio.
     - Nie ironizuj mi tutaj - powiedziała ostro i pogroziła córce palcem.
     - To idź i przymierz, Dżizas - Figa przewróciła oczami i wepchnęła matkę do przymierzalni. Ponownie usiadła na sofie, ale już nie tak miękkiej i wygodnej, jak w poprzednim sklepie. - Długo jeszcze? - spytała po chwili.
     - No moment, ale ja serio nie wiem, czy to dobry pomysł - marudziła wciąż Natka.
     Figa zaklęła po cichu,  a chwilę później Natalia wyszła z przymierzalni.
     - Wyglądasz prześlicznie ! - krzyknęła Figa i podbiegła do matki. - Kupuj !
     - Nabijasz się - rzuciła krótko i obojętnie.
     - Nie, skąd! Kupuj, dobrze ci radzę. Patrz - Figa wskazała matce kasę - tam jest kasa, tu masz portfel - podała matce torbę.
     - Ale...
     - Żadnego ale. Ja już idę, mamuś, bo Filip na mnie czeka przed galerią.
     Figa zarzuciła torbę na ramię i pocałowała matkę w policzek.
     - Chwila! - Natalia zatrzymała ją. - A gdzie wy macie zamiar iść, hę?
     - Na dziwki - odparła Figa, wyrywając się z uścisku matki. Na koniec pomachała jej delikatnie, szczerząc się od ucha do ucha.

_____
Zamknij deszcz, bo dach. 'xde'





środa, 10 października 2012

Słonecznik #5


     Figa wróciła ze szkoły o czternastej. Krzysiek jeszcze był, bo stał jego samochód. Dziewczyna zadzwoniła do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc wyjęła kluczyk z plecaka i sama je otworzyła. Zostawiła plecak w korytarzu i rozejrzała się dookoła. Było cicho, w miarę czysto, oprócz brudnych, które leżały na stole. Czuć było jeszcze zapachowe świeczki. Figa skierowała się w stronę swojego pokoju, ale ciekawość wzięła górę i zajrzała do sypialni matki.
     Obydwoje spali. Głowa Natalii leżała na torsie Ignaczaka. Figa uśmiechnęła się szeroko i gdy już miała wychodzić, przez przypadek stłukła lampkę. Natka i Krzyś momentalnie obudzili się, a na widok Figi zarumienili się delikatnie i zakryli szczelnie kołdrą.
     - Cześć, Figa jestem - przywitała się z Ignaczakiem i podała mu dłoń.
     - Krzysiek - odparł cicho siatkarz i uścisnął jej dłoń.
     - To ja już wam nie przeszkadzam, ale wiecie jak to mówią, kto rano popieprzy to i dzień ma potem lepszy!
    Natalii już cisnęły się na usta różnorodne słowa, ale Figa wyszła z jej sypialni, więc darowała sobie. Krzysiek zaczął się cicho śmiać.
    - Co i z czego się cieszysz? - burknęła Natka.
    - Sam nie wiem, ale masz bardzo fajną córkę. Taką tolerancyjną i wyluzowaną. Inne dziewczyny byłyby złe lub zaskoczone takim obrotem spraw, a Figa... no sama słyszałaś. Kto rano popieprzy to i dzień ma potem lepszy! To może polepszymy sobie dzień jeszcze raz? - Krzysiek zaczął całować szyję Natalii.
     - Przestań... - powiedziała od niechcenia. - Przecież Figa jest w domu!
     - Sama powiedziała, że już nam nie przeszkadza i idzie.
     Natka przewróciła oczami i uśmiechnęła się delikatnie.
     - Głodny?
     - A co proponujesz?
     - Jajecznicę i tosty.
     Przez resztę dnia Natalia i Krzyś zachowywali się jak stare, dobre małżeństwo. Zjedli razem śniadanie, a raczej śniadanio-obiad. Przyłączyła się do nich Figa i tak się rozgadali razem z Krzyśkiem, że Natka musiała ją siłą zaprowadzić do jej pokoju. Później nawet pokłócili się, ale długo nie wytrzymali i pogodzili się, gotując razem. Po kolacji Krzyś pojechał, ale przed tym zaprosił Natkę do kina.
     - No, no, no - mruknęła Figa, opierając się o ścianę.
     - No co? - prychnęła Natalia.
     - No właśnie to.
     - Czyli?
     - Za-ko-cha-łaś się.
     Natalia zagryzła wargę i zarumieniła się lekko. Usiadła na krześle i zdmuchnęła świeczkę.
     - No może - odparła rozmarzonym głosem.
     - No nieważne. Ja zdobyłam autograf i mam zdjęcie, tak na wszelki wypadek, jakbyś coś zepsuła.
     - Dlaczego ja mam zepsuć? - oburzyła się Natka i zgromiła Figę wzrokiem.
     - Bo on jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek, ot co!

_____
Wiem, że krótko, ale obiecałam Bluśce.
Trzymajcie się, a ja w piątek wybywam do Bełchatowa, bitches !



środa, 3 października 2012

Słonecznik #4


     Figa z Filipem znają się już jakiś czas. Początkowo zwykli sąsiedzi i koledzy z klasy. Dopiero później coś w nich pękło i zaczęli chodzić razem na spacery, przychodzić do siebie nawzajem. Zachowywali się jak para i początkowo za nią uchodzili. Trochę im to przeszkadzało, ale po jakimś czasie przyzwyczaili się, a nawet polubili to.
     Figa zapukała do drzwi. Otworzył jej wysoki i szczupły chłopak, o jasnej cerze, z kilkoma piegami na policzkach. Miał ciemne, wręcz czarne włosy i głębokie, błękitne oczy. Wiele dziewczyn zazdrościło Fidze takiego przyjaciela i nie jedna zamieniłaby go na chłopaka. Jednak Filipa nie obchodziły inne dziewczyny, ale i nie był zakochany w Fidze. Byli przyjaciółmi i nie chcieli tego psuć głupim zauroczeniem.
     Prawdopodobnie przez przyjaźń z Filipem, Figa nie miała innych przyjaciół. Dziewczyny jej nie lubiły, bo Filip wolał ją, a chłopcy, według niej, byli zbyt niedojrzali do przyjaźni. Oczywiście zawsze jest jakiś wyjątek od reguły.
     - Sam jesteś? - spytała, rozglądając się dookoła.
     - Nie, tata jest w salonie, ale za to mama poszła na noc do pracy i wróci dopiero rano. - Chłopak klasnął w dłonie i zaprosił Figę do domu. - Dobrze, że przyszłaś, bo dziś po raz kolejny oglądałbym mecz z tatą.
    - Taa. Mama zaprosiła do siebie Ignaczaka i pewnie będą się pieprzyć, choć znając ją, to wszystko możliwe - Figa przewróciła oczami.
    - Oj, Figa, Figa. Nie kracz. Dobra, tam są chipsy, a tam cola - Filip wskazał dolną szafkę. - Ja wezmę popcorn, czekoladę i ciastka.
    - Jeśli mnie utuczysz, to zginiesz marnie, obiecuję.
    Filip uśmiechnął się krzywo i gestem dłoni zaprosił Figę na górę. Tam był jego pokój, który wyglądał jak nietypowy pokój nastolatka. Zawsze było w nim posprzątane i właśnie to było najdziwniejsze w Filipie.
     - Pedancik - rzuciła na wstępie Figa i uśmiechnęła się diabelsko.
     - Po prostu lubię porządek, co w tym złego?
     Filip wzruszył ramionami i westchnął głośno.
     - Wiesz, co? Może ty i ładny jesteś, ale wątpię żeby jakaś dziewczyna wytrzymała z tobą choć tydzień. - Figa pokręciła głową i otworzyła paczkę ciastek.
     - Ale ty ze mną wytrzymujesz już trzy lata.
     - Ale ja mówię o dziewczynie. O twojej potencjalnej dziewczynie! Choć i tak zejdzie się zanim ty z kimś będziesz. - Figa wymownie spojrzała się na Filipa i ugryzła ciastko.
     - Nakruszyłaś! - ryknął Filip i od razu strzepał okruszki na swoją dłoń, a potem do kosza.
     - Jesteś nienormalny - stwierdziła beznamiętnie i rozłożyła się na dużym łóżku, które miało niesamowicie wygodny materac.
     Zapadła głucha cisza, a Filip wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł.
     - Figa? Czy ty serio uważasz, że żadna dziewczyna ze mną nie wytrzyma?
     - Tak, Pedanciku. Prędzej czy później... no sam wiesz. Ale... jest szansa, że znajdziesz dziewczynę, która też jest przesadnie dokładna. Wtedy, teoretycznie, stworzycie idealny związek. - Figa próbowała zachować powagę, ale raczej była w tym słaba.
     - Oczywiście, śmiej się, śmiej.
     - Filip, czy ty się zakochałeś? - zapytała już śmiertelnie poważnie.
     - Sam nie wiem. A ty? Czemu ty się nie zakochasz, żebym ja teraz troszkę poironizował, co?
     Figa przygryzła wargę. Miała ten sam odruch, co matka. Zawsze w trudnych sytuacjach przygryzała wargę.

     Natalia zaprosiła Krzyśka na dwudziestą. Nie była kreatywna, robiąc spaghetti, i choć Figa dawała jej inne przepisy, to ona wolała postawić na coś prostego i sprawdzonego. Oczywistością było także czerwone wino.
     Natka założyła nową sukienkę, którą specjalnie kupiła dziś rano. Idealnie wysprzątała dom i ugotowała spaghetti, które już jednak było stosunkowo średnie.
     Krzysiek przyjechał punkt ósma. Natalia poprawiła sobie włosy i otworzyła mu drzwi.
     - Cześć - powiedział nieśmiało i musnął ustami dłoń Natki. - To dla ciebie - dodał i wręczył bukiet słoneczników.
     - Dziękuję, ale nie trzeba było.
     Natalia czuła jak się rumieni.
     - Wejdź, rozgość się. Zaraz podam kolację.
     Krzysiek wszedł do salonu. Od razu rzuciły mu się w oczy fotografie Figi i Natalii, które były porozwieszane na ścianach.
     - Może jednak ci pomóc? - spytał, podchodząc do niej.
     - Nie, nie. To zajmie mi tylko minutkę. Ale możesz nalać wino.
     Początki mieli trudne. Krzysiek pochwalił spaghetti Natki, ale chyba tylko z grzeczności. Z trudem znajdowali jakiekolwiek tematy do rozmów, aż nareszcie znaleźli drogę do sypialni Natalii i tam dogadali się doskonale.

______
Bez magii, bez seksu, bez jakiejkolwiek sceny romantycznej.
Może później coś będzie?