Na rynku w piątek często przypadkowi
ludzie spotykali się i rozmawiali o byle czym. Czasem o pogodzie, czasem o
jakości warzyw, owoców, a nawet ubrań. Zbliżał się koniec sierpnia, więc
ludzi przybywało. Częstym widokiem był widok matki z córką,
bądź też synem, a czasem i mężem.
Jednak ta matka była sama. Bez męża, bo bądź co bądź nigdy go nie miała. Nie była też z córką, którą oczywiście miała. Może to trochę przez lenistwo córki, a może nie? Może jej matka chciała wyjść w końcu sama z domu, bo czasem praca dawała jej się ostro we znaki.
Kupiła już wszystko, co miała na liście, którą zrobiła poprzedniego wieczoru razem z córką. Zbliżała się już do wyjścia, gdzie stała kobieta ze słonecznikami. Przyjrzała się uważnie i powiedziała w końcu.
- Tego poproszę.
Te same słowa powiedział stojący obok niej mężczyzna. Wskazywał palcem dokładnie tego samego słonecznika. Wydawało jej się, że gdzieś już widziała tego wysokiego bruneta.
Mężczyzna zaśmiał się i delikatnie podrapał się po kilkudniowym zaroście.
- No dobrze, to ja poproszę tego - powiedział, wskazując na słonecznika obok.
Kobieta spakowała oba słoneczniki i wręczyła je kupującym.
- Może pani pomogę? - spytał brunet. - Przepraszam, gdzie moje maniery! Nazywam się Ignaczak. Krzysztof Ignaczak - dodał, śmiejąc się.
- Natalia Migrocka - odparła blondynka, podając rękę Krzyśkowi.
- Więc jak? Ja chętnie pomogę.
Krzysiek, nie czekając na reakcję Natalii, wziął od niej dwie torby. Spytał także, gdzie mieszka, a ona odpowiedziała, że na osiedlu obok, tylko trochę dalej. I choć Ignaczakowi nie było po drodze to chętnie jej towarzyszył. Zaczęli rozmawiać. Trochę o nim, trochę o niej, ale obydwoje zachowywali się nieco dziwnie i byli po prostu nieśmiali, co kompletnie kłóciło się z ich prawdziwą naturą.
Po kilku minutach doszli pod dom Natalii. Blondynka podziękowała za pomoc i w duchu liczyła, że niedługo też się spotkają.
O dziwo Krzysiek też tak pomyślał.
- Fa... - urwała. Przypomniała sobie ostatnią reakcję córki, gdy powiedziała do niej po imieniu i chcąc uniknąć kolejnej kłótni, zawołała : - Figa, chodź mi pomóc!
Po kilki chwilach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i skrzypiących schodów.
- Kupiłaś wszystko? - spytała Figa, przeglądając torby.
- Nie. Przyniosłam do domu pięć toreb i jeszcze czegoś pewnie zapomniałam! - odparła z ironią i wypakowała jabłka.
- A kupiłaś marchewki?
- Cholera - wyszeptała Natalia i odruchowo uderzyła jednym jabłkiem o stół.
- Dobra, dobra. Wyluzuj. A tak swoją drogą to jak tak codziennie będziesz tyle przynosić to w końcu wyrobisz sobie mięśnie - zaśmiała się Figa i wyjęła z torby gruszkę.
- Dziś akurat nie miałam okazji, bo pomógł mi bardzo miły pan.
- Bardzo miły pan czy może bardzo seksowny pan?
- Figa, nie pozwalaj sobie - pogroziła jej palcem i dalej wypakowywała zakupy.
- No dobra, a wzięłaś chociaż numer telefonu?
- Nie! Zwariowałaś? Mam dawać numery na lewo i prawo?
- No dobra, to może inaczej - westchnęła ciężko. - Wiesz chociaż jak się nazywał?
- Krzysztof. Ignaczak.
Figa o mało co nie zakrztusiła się gruszką.
- Ignaczak?! - wrzasnęła i wybiegła z kuchni. Wróciła moment później z laptopem, pokazując matce zdjęcia Krzyśka. - Ten? - Natalia przytaknęła. - Oszalałaś, no mówię ci, oszalałaś! Siatkarz odprowadza cię do domu, niesie twoje torby z zakupami, a ty nawet nie dałaś mu numeru telefonu! Jak tak dalej pójdzie, to zginiesz samotnie z pędzlem w ręku.
- Figa, nie pozwalaj sobie ! - krzyknęła Natalia, ale uświadomiła sobie, że jej nastoletnia córka ma rację.
Jednak ta matka była sama. Bez męża, bo bądź co bądź nigdy go nie miała. Nie była też z córką, którą oczywiście miała. Może to trochę przez lenistwo córki, a może nie? Może jej matka chciała wyjść w końcu sama z domu, bo czasem praca dawała jej się ostro we znaki.
Kupiła już wszystko, co miała na liście, którą zrobiła poprzedniego wieczoru razem z córką. Zbliżała się już do wyjścia, gdzie stała kobieta ze słonecznikami. Przyjrzała się uważnie i powiedziała w końcu.
- Tego poproszę.
Te same słowa powiedział stojący obok niej mężczyzna. Wskazywał palcem dokładnie tego samego słonecznika. Wydawało jej się, że gdzieś już widziała tego wysokiego bruneta.
Mężczyzna zaśmiał się i delikatnie podrapał się po kilkudniowym zaroście.
- No dobrze, to ja poproszę tego - powiedział, wskazując na słonecznika obok.
Kobieta spakowała oba słoneczniki i wręczyła je kupującym.
- Może pani pomogę? - spytał brunet. - Przepraszam, gdzie moje maniery! Nazywam się Ignaczak. Krzysztof Ignaczak - dodał, śmiejąc się.
- Natalia Migrocka - odparła blondynka, podając rękę Krzyśkowi.
- Więc jak? Ja chętnie pomogę.
Krzysiek, nie czekając na reakcję Natalii, wziął od niej dwie torby. Spytał także, gdzie mieszka, a ona odpowiedziała, że na osiedlu obok, tylko trochę dalej. I choć Ignaczakowi nie było po drodze to chętnie jej towarzyszył. Zaczęli rozmawiać. Trochę o nim, trochę o niej, ale obydwoje zachowywali się nieco dziwnie i byli po prostu nieśmiali, co kompletnie kłóciło się z ich prawdziwą naturą.
Po kilku minutach doszli pod dom Natalii. Blondynka podziękowała za pomoc i w duchu liczyła, że niedługo też się spotkają.
O dziwo Krzysiek też tak pomyślał.
- Fa... - urwała. Przypomniała sobie ostatnią reakcję córki, gdy powiedziała do niej po imieniu i chcąc uniknąć kolejnej kłótni, zawołała : - Figa, chodź mi pomóc!
Po kilki chwilach usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i skrzypiących schodów.
- Kupiłaś wszystko? - spytała Figa, przeglądając torby.
- Nie. Przyniosłam do domu pięć toreb i jeszcze czegoś pewnie zapomniałam! - odparła z ironią i wypakowała jabłka.
- A kupiłaś marchewki?
- Cholera - wyszeptała Natalia i odruchowo uderzyła jednym jabłkiem o stół.
- Dobra, dobra. Wyluzuj. A tak swoją drogą to jak tak codziennie będziesz tyle przynosić to w końcu wyrobisz sobie mięśnie - zaśmiała się Figa i wyjęła z torby gruszkę.
- Dziś akurat nie miałam okazji, bo pomógł mi bardzo miły pan.
- Bardzo miły pan czy może bardzo seksowny pan?
- Figa, nie pozwalaj sobie - pogroziła jej palcem i dalej wypakowywała zakupy.
- No dobra, a wzięłaś chociaż numer telefonu?
- Nie! Zwariowałaś? Mam dawać numery na lewo i prawo?
- No dobra, to może inaczej - westchnęła ciężko. - Wiesz chociaż jak się nazywał?
- Krzysztof. Ignaczak.
Figa o mało co nie zakrztusiła się gruszką.
- Ignaczak?! - wrzasnęła i wybiegła z kuchni. Wróciła moment później z laptopem, pokazując matce zdjęcia Krzyśka. - Ten? - Natalia przytaknęła. - Oszalałaś, no mówię ci, oszalałaś! Siatkarz odprowadza cię do domu, niesie twoje torby z zakupami, a ty nawet nie dałaś mu numeru telefonu! Jak tak dalej pójdzie, to zginiesz samotnie z pędzlem w ręku.
- Figa, nie pozwalaj sobie ! - krzyknęła Natalia, ale uświadomiła sobie, że jej nastoletnia córka ma rację.
____
Hehehej.
Ja uwielbiam Figę, wiesz? No pewnie że wiesz :> I tak very much kocham Słonecznika, że będę go czytać w kółko i w kółko i w kółko i w kółko...
OdpowiedzUsuńłosz matko i wszytskie ludy śiwta! W końcu doczekałam się pożądnego opowiadanie z Igłą! :D Ciesze się nizmiernir, że ktoś się wzioł za robotę i tworzy takie cudo, a tak po za tym to Ty dziewczyno masz niezłą smykalke do tego, a mi się to opowiadanie podoba więc pisze je jak najlepiej potrafisz i jak najdłużej. Sama czekam na kolejny rozdział i wpadaj w przerach do mnie na http://niemiecko-hiszpanska-milosc.blog.onet.pl/ pozdrawiam Utsatt.
OdpowiedzUsuńlubię, nawet bardzo, nawet bardzo, bardzo.
OdpowiedzUsuńzapraszam na http://niemiecko-hiszpanska-milosc.blog.onet.pl/ Utsatt
OdpowiedzUsuńHeheherbata Ci stygnie :*
OdpowiedzUsuńNieśmiali! Awwwww! :D
A mi sie pdoba i będę mówiła to wszystkim na około, Figa jest boooska. Ja sama będę zaczynać historię z Krzyśkiem więc zapraszam na początki http://taniec-igly-i-nitki.blogspot.com/p/polecam.html
OdpowiedzUsuń