czwartek, 14 marca 2013

Pan M


And the sixth, is when you admit that you may fucked up a little

   - Spieprzyłem. 
   To słowo wypływa z jego ust swobodnie. Ale wzdycha zaraz po tym, gdy to mówi. I odwraca wzrok, i mam wrażenie, że to nie będzie miła rozmowa. Pan M bawi się palcami i nie pali się do dalszej wypowiedzi, a ja milczę. Od naszego ostatniego spotkania minęły cztery dni. Cztery dni, w których ja sama potrzebowałam psychologa. 
   No bo czy to normalne przespać się ze swoim pacjentem? No nie. A najgorsze było to jego milczenie. Po tym, co się stało, po prostu wyszedł. Nic nie powiedział. Nawet głupiego "zadzwonię". No w sumie po co miałby kłamać? Przecież nie zadzwonił. Napisał tylko sms'a, że wpadnie niedługo. Przyszedł właśnie dziś. Myślałam, że już się z tym uporał, że może coś. Ale na co ja głupia liczę? Na co? Na happy end? Love sucks. 
    - Wiesz, to moja wina. Nie twoja, przepraszam. Jesteś świetna, naprawdę. Ale...ale ja ją nadal kocham. Teraz to wiem. - Pan M zamyślił się na chwilkę. - Tak właściwie to wszystko było moją winą. Myślałem, że jest okej między nami, ale tak nie było. Zaniedbywałem ją ostatnio, nie miałem czasu. Praca. Ech. Przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Wiesz, czemu odeszła? - Pokręciłam głową. - Bo po prostu nie chciała mnie obarczać swoimi problemami, nie chciała być dla mnie problemem, ciężarem. Z początku nie wiedziałem, o co jej chodzi, a potem mi powiedziała, że jest chora. Ma białaczkę. A ten facet, co go widziałem, to jej lekarz. Powiedział jej, że będzie zdrowa. Miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem, co powiedzieć, co zrobić. Przez dłuższą chwilę po prostu się zawiesiłem. A potem mocną ją do siebie przytuliłem i nie wypuszczałem przez kilka minut. - Pan M złapał moją dłoń. - Przepraszam cię.
    Próbowałam nie płakać. Zacisnęłam pięści i uśmiechnęłam się krzywo.
    - Jasne, jasne. Nie ma problemu.
    - Dziękuję ci za wszystko. Jesteś naprawdę niesamowita.
    Musnął ustami mój policzek i wyszedł, machając mi na pożegnanie.
    Tak właśnie kończy się przypadek Pana M - Pana Michała Kubiaka.

_____
 HA! NIE WINIARSKI, A KUBIAK! ALE WAS ZASKOCZYŁAM! HAHA! 

Koniec, taak. Dzięki Wam za wszystko! :)))
Możliwe, że wrócę, możliwe, że ze Słonecznikiem, zoobaczymy!
Póki co mnie raczej nie będzie, ale jak coś to będę informować, dlatego chętnych proszę o wpisywanie się do zakładki "informowani".
Chcę już ten piąteek! :3


Trzymać się :***


7 komentarzy:

  1. what the fuck is this shit? to miał być Winiarski! moja wyobraźnia i szósty zmysł znów zawiodł, noooooł.. ja się tak nie bawie :D
    btw. WRACAJ JAK NAJSZYBCIEJ!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja od początku wiedziałam, że to Kubiak, haaaa! Takie tam wewnętrzne przeczucie <3 Ale w sumie fajnie, że on do niej wrócił. Terapia pomogła :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie! Nie przyjmuję tego do wiadomości. Nie ten Michał, nie to zakończenie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh my me! Dosłownie otworzyłam usta, jak przeczytałam "Michał Kubiak". Ni cholery nie widzę w tym Kubiaka. Przed oczami mam raz Winiara, raz Wlazłego... Ale bardziej Winiara.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój mózg przylepił sobie tutaj Winiara i nie chce odpuścić. Zakończenie takie jakieś, życiowe jest.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem czemu ale cały czas myślałam, że to Możdżonek..

    OdpowiedzUsuń