środa, 20 marca 2013

Po co nam - kobietom mężczyzna? Trochę o męskiej psychice, czyli te głupsze przemyślenia Misi


NIE ODPOWIADAM ZA TO, CO JEST TU NAPISANE, CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, MOŻLIWE WYBUCHY ŚMIECHU....

   Mężczyzna.
   Kobieta.
   Mężczyźni mówią, że nie rozumieją kobiet.
   Kobiety mówią, że nie rozumieją mężczyzn.
   Paranoja.
   Mężczyzna nie wydaje się być jakoś bardzo skomplikowany, czyż nie? Otóż błąd. Oni są jeszcze bardziej wrażliwi, niż my - kobiety. Przynajmniej niektórzy z nich. Albo jeszcze inaczej : ci prawdziwi mężczyźni, nie chuje, co w kobietach widzą tylko fajną dupę i cycki. Według mnie facet nie musi być mega ładny. Musi po prostu mieć szacunek do samego siebie i do mnie. Nie chodzi mi tu teraz o faceta, w sensie, że swojej drugiej połówki, ale po prostu FACETA. Z takim można i porozmawiać, i pośmiać się, i wszystko z takim można.
    W jakiejś książce przeczytałam, że mężczyznom trudno mówić o swoich uczuciach. Prawda, prawda, prawda. Oni robią to bardzo...hm... okrężną drogą. Trochę podstępami, tutaj jakiś żarcik, tutaj "kissek". Często też planują wspólną przyszłość. Przykładowy tekst : "Zabiorę cię kiedyś tam...". My - kobiety - wolimy, gdy faceci mówią prosto z mostu o swoich uczuciach : "Kocham cię, zależy mi na tobie". My lubimy mieć jasną sytuację. To tak jeśli chodzi o ten stan "zakochania". Wtedy mężczyzna z reguły najbardziej nam "słodzi". Po prostu się stara i w jakiś sposób chce nam także zaimponować. Gdy już jest ten związek, wtedy facet się mniej stara, bo celem faceta jest przede wszystkim zdobyć! W tym największa frajda. Więc dziewczyny! Nie być łatwe, jak to mówią, cnie?
   Dziewczyny! Nawet nie wiecie jak łatwo urazić faceta. Serio. Oni mają swoją dumę i oczywiście będą się dąsać, ale nie okażą tego, tak jak np. my. My od razu w płacz, awantura i te sprawy. Oni ogólnie chyba mniej wszystko przeżywają.  Także na każdym kroku go chwalić, chwalić. No, może nie do przesady, ale gdy mu się coś uda, to oczywiście, że chwalić i słodzić.
    Przywiązują się bardziej. Prosty przykład : niedawno przeczytałam, że więcej mężczyzn popełnia samobójstwa z nieszczęśliwej miłości niż kobiety. Kobieta swoje przeżyje, popłacze i jej przejdzie. Ale jeśli kobieta była całym światem dla mężczyzny, to oni sobie bardzo źle radzą z rozstaniem. A czasem jak się zakochają, to na zabój. Taki Mickiewicz dla przykładu - wiecznie zakochany w tej Maryli. Wiersze jej pisał, ale niestety nic z tego nie było i skończyło się jak się skończyło. Poza tym kobieta zawsze może się wyżalić przyjaciółce, a ta jej doradzi; pójdą na zakupy, najedzą się lodów, a mężczyzna oczywiście poradzi się kumpla, ale... im trudno mówić o swoich uczuciach. Prędzej wygadają się kobiecie niż facetowi, bo ona go lepiej rozumie.
    Lubią czuć się potrzebni. O tak, zdecydowanie. Prosta sytuacja : idziecie na zakupy, niesiecie torbę, a jak facet zapyta, czy może pomóc, to się nie krępować. Oni po prostu lubią czuć, że kobieta jest od nich nieco "słabsza", bo przecież cechą kobiety jest przede wszystkim delikatność i łagodność.
    Mężczyźni są zazdrośni. O tak, bardzo ( no chyba, że ktoś ma totalnie wywalone, ale wtedy raczej nie jest to dobre). Jeszcze gorzej niż my, tylko tego nie okazują. Przynajmniej nam. Powie przyjacielowi, ale nam nie. Zazdrość jest dobra, bo wtedy wiemy, że nam zależy na tej osobie, albo tej osobie zależy na nas. Gorzej jak jest ona już nie do zniesienia. Z zazdrością też można przesadzić, a to już jest bardzo denerwujące. Mogą z tego wyjść nieprzyjemne sytuacje, np. tłumaczymy partnerowi, że ta osoba nic dla nas nie znaczy, a on nadal swoje. Wtedy można go już trochę podejrzewać o brak zaufania do nas. Tak samo jest oczywiście z przyjaciółmi. Nie dzieje się tak tylko w sferze miłości, ale i przyjaźni także.
    Więc po co nam mężczyzna? Każda by chciała mieć swojego, prawda? Więc po co?
    Ja odpowiem tak :  poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że ktoś cię kocha i ty go też. Bo odpowiedź, że można się wyżalić, byłaby zła. Wyżalić to się można przyjaciółce. Chłopakowi też, ale to nie jest niezbędne. Są rzeczy, które można robić z chłopakiem, a które z przyjaciółką. Kobiety potrzebują takiego... wsparcia i ciepła. Lubią być przytulane, całowane. A już w ogóle jakby facet był cały czas romantyczny i spontaniczny. Tak, tylko w filmach! Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała mi, że facet to nie maszyna. Tutaj się z nią zgodzę. Prosty przykład : my - dziewczyny nie będziemy pierwsze pisać. Nie i koniec. To on jest facet, to on wszystko powinien robić; on pierwszy napisać; on pierwszy zaproponować jakieś spotkanie;on się ma ogólnie starać, a my nic. Księżniczki. No i teraz żeby nie było, że "hejtuję" siebie. W sumie to jeśli na początku pokażemy, że nam zależy, to i facet będzie śmielszy, a potem to już wpadnie jak śliwka w kompot. Trochę dystansu do siebie, więcej wiary i  DAMY RADĘ!
    A teraz inaczej : po co mężczyźnie kobieta? ,,Facet lubi czuć się potrzebny, więc jeżeli kobieta potrzebuje faceta, to jest dobrze. Facet lubi przytulać dziewczyny, ponieważ wtedy czuje kogoś koło siebie. No bo przecież kumpla nie przytuli, co najwyżej pójdzie z nim na piwo albo coś. " Nic dodać, nic ująć. Poza tym to przecież się nie znam na psychice męskiej.
    Ah, zapomniałabym! Jeśli już będziecie w tym związku, to podstawowa sprawa - nie olewać przyjaciół, bo wiecie - przyjaciółka będzie, a chłopak. OBY też był!!!
   Także tyle z głupszych przemyśleń Misi.
 
_______
jakie bzdury -__________-
nieważne
to tak z pozdrowieniami dla Pana K :*
nie wiem, kiedy coś dodam, kompletny dołek twórczy...


czwartek, 14 marca 2013

Pan M


And the sixth, is when you admit that you may fucked up a little

   - Spieprzyłem. 
   To słowo wypływa z jego ust swobodnie. Ale wzdycha zaraz po tym, gdy to mówi. I odwraca wzrok, i mam wrażenie, że to nie będzie miła rozmowa. Pan M bawi się palcami i nie pali się do dalszej wypowiedzi, a ja milczę. Od naszego ostatniego spotkania minęły cztery dni. Cztery dni, w których ja sama potrzebowałam psychologa. 
   No bo czy to normalne przespać się ze swoim pacjentem? No nie. A najgorsze było to jego milczenie. Po tym, co się stało, po prostu wyszedł. Nic nie powiedział. Nawet głupiego "zadzwonię". No w sumie po co miałby kłamać? Przecież nie zadzwonił. Napisał tylko sms'a, że wpadnie niedługo. Przyszedł właśnie dziś. Myślałam, że już się z tym uporał, że może coś. Ale na co ja głupia liczę? Na co? Na happy end? Love sucks. 
    - Wiesz, to moja wina. Nie twoja, przepraszam. Jesteś świetna, naprawdę. Ale...ale ja ją nadal kocham. Teraz to wiem. - Pan M zamyślił się na chwilkę. - Tak właściwie to wszystko było moją winą. Myślałem, że jest okej między nami, ale tak nie było. Zaniedbywałem ją ostatnio, nie miałem czasu. Praca. Ech. Przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Wiesz, czemu odeszła? - Pokręciłam głową. - Bo po prostu nie chciała mnie obarczać swoimi problemami, nie chciała być dla mnie problemem, ciężarem. Z początku nie wiedziałem, o co jej chodzi, a potem mi powiedziała, że jest chora. Ma białaczkę. A ten facet, co go widziałem, to jej lekarz. Powiedział jej, że będzie zdrowa. Miałem mieszane uczucia. Nie wiedziałem, co powiedzieć, co zrobić. Przez dłuższą chwilę po prostu się zawiesiłem. A potem mocną ją do siebie przytuliłem i nie wypuszczałem przez kilka minut. - Pan M złapał moją dłoń. - Przepraszam cię.
    Próbowałam nie płakać. Zacisnęłam pięści i uśmiechnęłam się krzywo.
    - Jasne, jasne. Nie ma problemu.
    - Dziękuję ci za wszystko. Jesteś naprawdę niesamowita.
    Musnął ustami mój policzek i wyszedł, machając mi na pożegnanie.
    Tak właśnie kończy się przypadek Pana M - Pana Michała Kubiaka.

_____
 HA! NIE WINIARSKI, A KUBIAK! ALE WAS ZASKOCZYŁAM! HAHA! 

Koniec, taak. Dzięki Wam za wszystko! :)))
Możliwe, że wrócę, możliwe, że ze Słonecznikiem, zoobaczymy!
Póki co mnie raczej nie będzie, ale jak coś to będę informować, dlatego chętnych proszę o wpisywanie się do zakładki "informowani".
Chcę już ten piąteek! :3


Trzymać się :***


sobota, 9 marca 2013

Pan M

Fifth, you see them out with someone else 



   Kawa z Panem M to stanowczo zły pomysł. Chyba go polubiłam w taki sposób, w jaki nie powinnam. 
   Po tej kawie kontakt nam się jakoś urwał. On nie przychodził, bo, jak sam uznał, przeszło mu. Więc po co mu ja? No po nic. A ta kawa? A ta kawa to zwykłe podziękowanie. Na co ja głupia liczyłam?
   Po dwóch tygodniach ciężkiej męczarni wreszcie zapomniałam o nim, a on bezczelnie raczył przyjść. Znów. Myślałam, że go zabije na miejscu, ale jedyne, co zrobiłam to uśmiechnęłam się nieznacznie, zacisnęłam pięści i zaprosiłam go do środka. 
    Usiadłam i czekałam aż coś powie. Wydawał się być załamany. Znów. Cholera. 
    - Widziałem ją dwa dni temu. Z jakimś facetem. - Odwrócił głowę i zagryzł dolną wargę. 
    - Mhm... 
    - Wyglądali na szczęśliwych w sumie. Albo i nie? Rozmawiali. Byli w kawiarni tutaj niedaleko. On mówił, ona słuchała. Uśmiechała się, jakby powiedział jej jakąś super dobrą wiadomość. Ech. A jeśli tak będzie już zawsze? - Zmarszczyłam brwi. - Chodzi o to, że mi już przeszło. A potem ją zobaczyłem... I mi wróciło. I czy zawsze tak będzie, że tak to będę przeżywał? 
    Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Byłam w podobnej sytuacji. W trzech słowach - wszystko do dupy. 
    - Hej!, będzie tak, czy nie? - Pan M pstryknął mi palcami przed nosem. 
    - Nie wiem, nic już nie wiem. 
    - Jak to? - Pan M skrzywił się. 
    - Normalnie. Opowiedz coś jeszcze o nich. Chyba, że nie chcesz. 
    - Nie wiem. Ona wyglądała ślicznie. Jak zwykle zresztą. Ale jakoś schudła. I to bardzo. Bo ona w sumie nigdy nie była szczupła. Ale nie chodzi mi o to, że była gruba. Była taka akurat! A teraz schudła i to bardzo. Miała jakieś podkrążone oczy, takie może lekko czerwone. I  była bardzo blada. I miała włosy związane w koczek. Miała też taki brązowy, długi sweter, chyba nowy. Nie widziałem jej w nim jeszcze. A on? Wysoki brunet, ciemna karnacja, zarost, ale nie broda. Zarost, wiesz... taki męski. Ogólnie to nie znam się na męskiej urodzie, ale on chyba przystojny jest. I w garniaku, skubany. I taki nieco starszy. Myślę, że pod czterdziestkę podchodził, ale wyglądał na trzydzieści coś... Cholera. 
    Westchnęłam. 
    - Życie, Panie M, życie. 
    - Dziwka - rzucił sucho.
    - Słucham? 
    - Chodziło mi o to, że życie to dziwka... - Pan M poczuł się jakoś dziwnie zmieszany. 
    - Wiesz co? W sumie to ja też mogę być dziwką. - Wpiłam się w jego malinowe usta. A z każdą sekundą czułam coraz większe podniecenie, a on nie protestował. Cholera. 

_____
Tak dobrze jeszcze nie było! ;)
Trzymać się, Słoneczka! 

wtorek, 5 marca 2013

Pan M

And fourth, you're gonna think that you fixed yourself 

    Nie było go trzy tygodnie. Po tygodniu zwątpiłam, że w ogóle jeszcze przyjdzie. Ale zrobił to w pewien poranek pod koniec lutego. Dzień wcześniej napisał sms'a, że wpadnie, a ja nie mogłam usnąć. Bałam się, że jest z nim jeszcze gorzej, że totalnie się stoczył. Nie mogłam się na niczym skupić. W głowie miałam tylko Pana M i myślałam tylko o tym, co u niego. 
   Przyszedł. Zdjął kurtkę, usiadł i westchnął. 
   W sumie nie wyglądał źle. Ostatnio, gdy go widziałam, miał zapadnięte policzki, wory pod oczami i kilkudniowy zarost. A teraz naprawdę nie było źle. Nabrał kolorów, może nawet ciut przytył. 
    - Chyba mi lepiej, wiesz? - Uśmiechnął się delikatnie.
    - Cieszę się. 
    - Musiałem odreagować. Byłem w Dubaju. Trochę poukładałem swoje życie i wróciłem. I jest lepiej. - Znów się uśmiechnął. - Po naszym ostatnim spotkaniu postanowiłem zobaczyć się z nią. Zawalczyć. Oczywiście nie odbierała ode mnie telefonu, tego mogłem się domyślić. Pojechałem do jej siostry. Okazało się, że jest u niej. No ale nie porozmawialiśmy, bo jedyne, co usłyszałem, było : " Nie chcę go widzieć". I najlepsze jest to, że ja w sumie nie wiem, co źle zrobiłem, ale mniejsza. Nie to nie. Mam dość narzucania się jej i w ogóle, no. Poleciałem nikomu nic nie mówiąc. Ah, nie. Napisałem mamie sms'a, że mnie nie będzie przez dwa tygodnie i ma się nie martwić. Dzwoniła, ale nie odbierałem. Po trzech dniach dała sobie spokój. No i tam sobie tak żyłem, co nie? Mam nawet tatuaż, o, mogę ci pokazać. - Pan M wstał i podniósł do góry swoją koszulkę. Gdzieś od ud ciągnął się tatuaż aż do samego ramienia. - Mam jeszcze jeden, ale to taki mały i w sumie mniejsza z tym. Byłem u wróżki. Przepowiedziała mi, że będę miał trójkę dzieci, moja kobieta umrze młodo, po urodzeniu trzeciego dziecka, a ja już na zawsze będę nieszczęśliwy. Ale będę bogaty i super przystojny, więc w sumie spoko. Potem dziwki, dziwki, alkohol, papierosy, dziwki, papierosy, dziwki, alkohol. W życiu nie zaliczyłem tylu dziwek! Potem coś paliłem z jakimś murzynem, ale nie pamiętam, co. Dziwne uczucie. Potem znów kilka drinków i takie tam. W sumie dobrze się bawiłem. Szkoda, że to już się skończyło, ale czas wrócić do pracy i normalnego życia. 
    - To dobrze, że już ci lepiej. Teraz będzie z górki, zobaczysz. 
    - Świat jest piękny, chodź na kawę!
    - Mam pacjentów. 
    - Olej. Świat jest zbyt piękny na to. Chodźmy na kawę!
______
Ludzie, dajcie piątek.