sobota, 5 stycznia 2013

Słonecznik : After the wedding


Część pierwsza


Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystko pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
*
   Promienie słońca leniwie wpadły do sypialni przez błękitną zasłonę, drażniąc tym samym oczy Natalki. Spojrzała na zegarek. Za pięć dziewiąta. Przekręciła się na drugi bok i westchnęła głośno. Spojrzała na śpiącego Krzysia. Dotknęła jego włosów i policzka, uśmiechając się szeroko. Po kilku chwilach wstała, założyła na siebie cienki szlafrok i zeszła na dół. Wstawiła wodę na herbatę, wyjęła przeróżne witaminy, włożyła chleb do tostera, wyjęła kubki, wsypała do jednego z nich dwie łyżeczki kawy, a do dwóch pozostałych torebkę herbat. Jedną zwykłą, a drugą karmelową. Z lodówki wyjęła masło, ser, dżem i wędlinę, a z górnej szafki Nutellę. Nagle poczuła, że ktoś obejmuje ją w pasie. 
   - Kawa i tosty - mruknął Krzyś, drażniąc policzek Natalii swoim zarostem. 
   - Kiedy wyjeżdżasz? 
   - Jutro rano... 
   Natka spuściła głowę i oparła ją o tors Krzysia. 
   - Ale, kochanie, tylko na cztery dni, tylko! I wrócę, obiecuję! 
   - Ta, wrócisz, chyba do Spały! Myślisz, że tak szybko wyrwiesz się do Rzeszowa? No a potem kolejne mecze i kolejne, aż w końcu nie zobaczysz, kiedy urodzi się twoje dziecko! - wybuchnęła głośnym płaczem i znów wtuliła się w Krzysia. 
    - Jak wrócę, to wykupię wszystkie słoneczniki! Zobaczysz! Cały dom będzie w słonecznikach! 
    - Pewnie, może nasze dziecko też się urodzi w słonecznikach?! - prychnęła Natalia i oderwała się od Krzyśka, bo zagotowała się woda i wyskoczyły tosty. 
    - Oj, Natka, Natka... - Krzyś pocałował ją w szyję i usiadł przy stole. 
    Po chwili zeszła Figa, zwabiona zapachem karmelowej herbaty. 
    - Oho - mruknął Krzyś - trzeba szybciej jeść, bo zaraz nic nie będzie! 
    - Zamknij się, padam na ryj. - Figa wyjęła dwie łyżeczki i przyłożyła je sobie do oczu. 
    - No, ciekawe po czym. Pewnie przez te wakacje, są takie męczące! - powiedziała Natalia z drobną nutą  sarkazmu. - Ah, no zapomniałam, że wczoraj wróciłaś do domu o trzeciej. Jak nie później. - Natalia uniósła brew do góry. 
    Figa wywróciła oczami. 
    - Byłam z Maćkiem. Mówiłam mu, że muszę być na dwudziestą drugą, ale no wiesz, zeszło się... I pretensje możesz mieć tylko do niego! 
    Krzysiek zaśmiał się cicho i upił łyk kawy. 
    - Figa, ale wiesz, jak ja wyjadę, to koniec z takimi wypadami, bo musisz się mamą zająć. Muszę jeszcze pogadać na ten temat z Maćkiem - powiedział już całkiem poważnie Krzyś. 
    - No pewnie, na pewno w drugim miesiącu urodzi, na pewno... - Figa pokręciła głową. 
    - Oj, Krzysiek, ciąża to nie choroba... - wtrąciła Natka. 
    - Ale w jakiś zakupach, czy coś. Nie możesz przecież dźwigać! 
    - A, no tak. To rzeczywiście, Figa, zostajesz - odparła wyraźnie ucieszona Natalia, która mocno poklepała Figę po plecach. 
    - Aha. A dziś mogę gdzieś wyjść? - spytała obojętnie, siadając przy stole.
    Natalia i Krzyś spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami. 
    - No wiesz, jeśli Krzysiek nie ma nic przeciwko...
    - Ja nie mam nic przeciwko, jeśli twoja mama nie ma nic przeciwko...
    Natalia uśmiechnęła się od ucha do ucha i soczyście pocałowała Krzysia w usta. 
    - O, Jezu... - Figa odwróciła się. 
    - Oho, bo ty tak z Maćkiem nie robisz! - prychnął Krzysiek i znów pocałował Natalię w usta. 
    Figa pokręciła głową i ugryzła tost. Natka i Krzysiek zaczęli rozmawiać o jego wyjeździe, o tym, że szybko nie wróci, że będą tęsknić, na co Figa rzuciła, że rzyga powoli tęczą. 
   Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Krzysiek spojrzał na zegarek. Była dopiero dziewiąta. 
   - Kto przychodzi o tej godzinie? - powiedział z nutą złości.
   - Um... To do mnie! - krzyknęła Figa, przeżuwając coraz szybciej kawałek tosta. 
   - No racja. Przecież ona wcześniej by nie wstała. A jeszcze biorąc pod uwagę fakt, że przyszła o trzeciej... - szepnęła Natalia w stronę Krzysia, ale i tak, by słyszała to Figa, która tylko wywróciła oczami. 
   - Pewnie Maciek i znów gdzieś pójdą - dodał Krzysiek, kręcąc głową. - A potem to już zupełnie wylecą z gniazdka i zostaniemy tutaj sami z takim maluszkiem i tylko z nim. Ah... Ciekawe, czy na starość będzie się nami zajmować... 
   - No nawet dnia nie możecie wytrzymać bez nabijania się ze mnie, tak? - jęknęła Figa bezsilnie i poszła otworzyć drzwi. 
   - Cześć! - krzyknął Maciek i soczyście cmoknął ją w usta. 
   - Ha! A zapierała się, że tak nie robią! - wyrwał się Krzysiek, prawie krztusząc się kawą. 
   Natalia oczywiście go poparła, a Maciek stał z niewyraźną miną. 
   - Chodź, Maciuś, siadaj! Zrobię ci herbatkę - zaproponowała Natalia, a raczej rozkazała, bo spojrzała się tak, że Maciej nie mógł jej odmówić. 
   - Mamo, no... - jęczała Figa, zakrywając sobie oczy prawą dłonią. 
   Natalia za każdym razem, kiedy przychodził do nich Maciek, robiła mu herbatkę, dawała ciasteczka bądź inne smakołyki i wypytywała o to i tamto. Krzysiek jeszcze mocniej naciskał, a Figa była zupełnie bezradna, bo Natalia groziła jej tygodniowym szlabanem na wychodzenie z domu, co w jej przypadku byłoby katastrofą. Wtedy już cały dzień musiałaby słuchać marudzeń matki, że chce to, czy tamto, a Krzysiek jeździ po te wszystkie rzeczy do sklepu. Potem masuje jej stopy, upewnia się, że Natalia regularnie chodzi do lekarza, nie przemęcza się i bierze wszystkie witaminy. Oczywiście w międzyczasie słodzą sobie, czasem się pokłócą, ale najczęściej chodzi o to, że Krzysiek jest za bardzo opiekuńczy, na co ten odpowiada, że to normalne, że to jego pierwsze dziecko i on jeszcze chyba się z tym nie oswoił. Natalia mówi, że musi się szybciej oswajać, a jeśli się nie oswoi, to ona się boi, co będzie, jak to dziecko się urodzi.
    - No, Maciek, gdzie wczoraj byliście? - spytała Natalia, opierając łokcie o stół. 
    - Yyy... No tu i tam. Wie ciocia... - Maciek uśmiechnął się blado, kątem oka patrząc na Figę, która kręciła głową, na znak, że ma nic im nie mówić. 
    - Ty, Figa, leć się ubierz - rzucił Krzysiek. - Nie ładnie tak w samej piżamie siedzieć!
    - Bo wy wcale nie jesteście w piżamie, a ty, Krzysiu, to w ogóle nie siedzisz w samych bokserkach - odparła spokojnie Figa i oparła się o krzesło. 
    - No a co dziś zamierzacie robić? - wypytywała dalej Natalka. 
    - Jeszcze nie wiemy - powiedziała Figa. 
    - Ciebie nie pytałam, tylko Maćka. Ty idź się ubierz, albo zajmij się jedzeniem. Przynajmniej jadaczka ci się zamknie. 
    - A co ogólnie planujecie na wakacje? 
    - W jakim sensie? 
    - No... Czy chcecie gdzieś jechać pod namiot gdzieś koło Rzeszowa, albo nad rzekę, no wiesz! 
    - A to Figa nic wam nie mówiła? - zdziwił się Maciek i spojrzał na Figę, która schowała twarz w dłoniach. 
    - A, przepraszam, o czym? - Natalia nagle spoważniała. 
    - Czyli nie mówiła, no ale teraz to pewnie ciocia nie odpuści, więc... Chcieliśmy pojechać nad morze. Figa mówiła, że z wami pogada, ale najwyraźniej zapomniała, tak? - powiedział spokojnie Maciek. 
    - Nad morze? - wyszeptała Natalka i oparła głowę o ramię Krzysia. 
    - Nie jesteście troszkę za młodzi na wyjazd nad morze? Samemu! - Krzysiek próbował uratować sytuację. - Albo razem pojedziemy. Jak wrócę, to potem mam w sierpniu tydzień wolnego, co wy na to? 
    - Mówiłam, że się nie zgodzą... - mruknęła sucho Figa, patrząc na Maćka. - A ty swoje. 
    - Ale, wujek, przecież nic się nie stanie. Ja jestem już pełnoletni, a Figa też już skończyła szesnaście lat. Daj spokój, wszystko będzie dobrze. 
    - No a jak zamierzacie tam dotrzeć? 
    - No są chyba pociągi, co nie? - powiedziała Figa z nutą sarkazmu. 
    - Faustyna, ty się odzywaj, jak należy, a nie, już jakieś fochy strzelasz - powiedziała coraz bardziej zdenerwowana Natalia, przez co Krzysiek już też zaczął się bać, że może zasłabnie, albo, nie daj Boże, poroni. 
    - Uspokój się - szepnął Maciek do Figi. - Ja to załatwię.
    - No dobrze, przepraszam. Ale mamo, przecież ty i tak mnie nie puścisz. - Figa wyraźnie posmutniała.
    - Ja się o was boję, rozumiesz? 
    - No, a kiedy miałby być ten wyjazd? - spytał Krzysiek, który jeszcze jako tako, nie był do końca przeciwko. 
    - Koniec lipca, początek sierpnia - powiedział Maciek. 
    - No dobra, zobaczymy jak to będzie. Lećcie już, bo znów z czymś wyjedziecie...! - zarządził Krzysiek i gestem dłoni kazał im iść na górę. 
    Figa złapała Maćka za koszulę i pociągnęła go za sobą. Natalia cały czas wachlowała się kawałkiem gazety, a Krzysiek mówił, żeby się uspokoiła, bo to źle robi dziecku. Natalia oczywiście zmroziła go wzrokiem i podeszła do okna, by się przewietrzyć. 
    Maciek z Figą wyszli z domu po jakiś piętnastu minutach. Krzysiek zaczął sprzątać po śniadaniu, kazał Natce się położyć i leżeć cały dzień. Oczywiście Natalia ostro zaprotestowała, przez co Krzysiek zgodził się na krótki spacer po parku. Oczywiście cały czas rozmawiali o dziecku, lecz tym razem rozmawiali o imieniu dla niego. Albo niej. Jeśli byłby to on, to miałby na imię Michał, a jeśli dziewczynka to Julka. Ewentualnie Zosia. Tak oczywiście wymyślił Krzyś. Natka nie miała na ten temat zdania, bo według niej, było za wcześnie na planowanie imienia dla dziecka.  
    - Boję się, co będzie, jak wyjadę - powiedział smutno Krzysiek, przytulając do siebie Natalkę. 
    - Spokojnie, będzie Figa. Poza tym jestem w drugim miesiącu. 
    - O! - krzyknął Krzysiek. - Mam pomysł. Zadzwonię do mamy. Ona chętnie tu przyjedzie i się tobą zajmie. 
    - Krzysiek, nie wiem, czy to będzie dobry pomysł. Twoja mama ma dużo pracy i w ogóle... 
    - Daj spokój! - Krzysiek machnął ręką. - Zrobię herbaty, napijesz się? 
    - Chętnie. A tak swoją drogą to jestem ciekawa, o której dziś wróci Figa. Już siedemnasta...
    - Pewnie znów koło trzeciej. Takie uroki życia nastolatków. 
    Nagle do domu wpadła Figa. Nic nie powiedziała, nawet butów nie zdjęła. Szybko pobiegła na górę, trzaskając wszystkimi drzwiami. 
    - Twoja kolej - burknęła Natalia. 
    - Jak to?! Przecież ja z nią gadałem, jak Maciek niby zaczął podrywać inną... 
    - Brawo, Sherlocku, ale po tym pokłóciła się z Filipem. 
    Krzysiek przewrócił oczami, zalał kubek z torebką herbaty, wyjął z szafki czekoladę i poszedł  na górę. Zapukał do drzwi i poczekał na suche "proszę" Figi. 
    - Cześć, mam czekoladę, mogę wejść? - spytał niepewnie, uchylając drzwi dosłownie na kilka centymetrów. 
    Nie odpowiedziała. Krzysiek wziął głęboki wdech i powoli przekroczył próg.
    - To co tam słychać? - spytał z krzywym uśmiechem, siadając obok niej na łóżku. 
    - Nic - odparła obojętnie. 
    - A jak z Filipem, okej?
    - Okej.
    - A z Maćkiem? 
    Figa zagryzła wargę i odwróciła wzrok. Sięgnęła po czekoladę i ułamała sobie kawałek. 
    - Czyli Maciek. Co znów zrobił? 
    - Nic, jest dupkiem! - warknęła, marszcząc czoło. - Krzysiek, dzięki za chęci, ale...
    - Daj spokój, ja mam swoje sposoby na Macieja.  
    - Ale ja nie chce mieć z tym dupkiem nic wspólnego! - krzyknęła, wymachując rękami. 
    Krzysiek aż podskoczył i powoli usunął się z pokoju Figi, by ta mu jeszcze krzywdy nie zrobiła. 
    - No i? - spytała Natalia, odrywając się od gazety. 
    - Maciek. 
    - A coś więcej? 
    - Jest dupkiem.
    - Czyli norma. 
    Krzysiek kiwnął głową i usiadł obok Natalki. Spędzili tak resztę wieczoru, wtuleni w siebie. Chcieli się sobą nacieszyć, całą swoją trójką. Spokojny wieczór przerwał im lekko podchmielony Maciek. 
    - Wujek, no weź mi pomóż. Jej już zupełnie odbiło! - jęknął, składając ręce jak do modlitwy. 
    - To coś ty zrobił? Ja to aż się boję to niej wchodzić, bo taka zła. 
    - Długa historia, ale ja z nią muszę porozmawiać. Mogę wejść? 
    Krzysiek westchnął i spojrzał na Natkę, która tylko wzruszyła ramionami. 
    - No dobra, właź. Ale ostrożnie, bez ofiar, rozumiesz?
    - Ja tu jestem ofiarą, wujek, ja! - Maciek pokręcił głową i poszedł na górę. Zapukał do drzwi i nie czekając na reakcję Figi wszedł do pokoju. 
    - Figuś, kochanie... - powiedział cicho.
    - Wyjdź! Wyjdź stąd! - ryknęła, podchodząc do niego. - Krzysiek, ja tego pana nie chcę widzieć, może go odprowadzić? - wrzasnęła, wychylając się delikatnie zza drzwi. 
    Krzyś przyszedł moment później i kazał Maćkowi wyjść. Ten jednak bardzo chciał coś powiedzieć, ale Figa zamknęła drzwi pokoju na klucz i nie chciała, by ktokolwiek do niej wchodził. Przynajmniej dziś. Krzysiek powiedział, że mu przykro i żeby przyszedł jutro, a najlepiej pojutrze. Maciek jednak nie odpuścił i zaczął walić kamieniem w szybę. 
     - Figa, wpuść mnie! Wpuść mnie, bo skonam! - krzyczał na całą ulicę tak, że aż ludzie zaczęli wyglądać przez okna. 
     - Więc konaj! - odparła i zgasiła światło. 
   
_______
To cześć.
Specjalna dedykacja dla Bluśki :3

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Fenk ju! Fenk ju for dedykejszyn! Yts emejzing! Aj low yt! End aj low Maciek end Figa end Natka end Krzyś! Ale to już wiesz ♥
      Urzekły mnie ich kłótnie i przekomarzania się. Urzekł mnie fakt, że najpierw Faustynka i Maciuś sobie planują wspólne (♥!) wakacje, a potem kłócą się (i Maciek walący kamieniem w szybę ♥). I Fidzia z tym "więc konaj!". Weź, i ja też chcę, żeby Krzyś mi przyniósł czekoladę!
      Łona mor ♥

      Usuń
    2. Hoł inglish, bluśka ♥

      Usuń
    3. Ispeszjeli for ju, Miśka :3

      Usuń
  2. Ja to uwielbiam. I jak kiedyś nr 1 była Natka z Krzyśkiem, tak teraz Figa z jej humorami i ciętym językiem, i Maciek, który sobie nie opuszcza, zaczynają przodować :D

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAM CIE ZA TĄ HISTORIĘ!

    OdpowiedzUsuń